Kilka tygodni po szpitalnej przygodzie o wiele łatwiej o tym pisać. Oszczędzę większości szczegółów, bo mój wpis nie ma na celu przestraszenia ciężarówek ani zniechęcenia do porodów :)
2.30 - pierwsze regularne skurcze i krew
4.30 - wizyta w szpitalu, ktg i brak miejsc na oddziale
7.30 - kolejna porodówka, 1cm rozwarcia, sączące wody i okropne skurcze
11.00 - 2cm rozwarcia, 1 dawka oksytocyny
13.40 - przebicie pęcherza płodowego i kolejna strzykawka oksytocyny
15.00 - 4cm rozwarcia, no-spa w zastrzyku x2
17.10 - 5 cm rozwarcia, 3 dawka oksytocyny, znieczulenie i cudowny relaks po wielu godzinach bólu
19.20 - 8cm rozwarcia, nowa zmiana położnych, koniec znieczulenia, kolejne mocne, odczuwalne skurcze
20.30 - pełne rozwarcie i oczekiwanie na zejście Zosi do kanału rodnego
21.30 - brak postępu, słabe tętno, decyzja o cc
22.05 - przyjście Zosi na świat
Taką formę opisu czyta się o wiele przyjemniej. Było ciężko. Bardzo ciężko. Personel zajął się mną świetnie, mimo tak długiego pobytu na porodówce, czułam że robi się wszystko, żebyśmy były z Zosią w dobrej formie. Najgorsze były skurcze, coraz mocniejsze i ciągły brak rozwarcia. Zmęczenie przyszło dopiero po 19, wcześniej walczyłam z adrenaliną we krwi :) Teraz już wiem, że znieczulenie to bardzo fajna sprawa i nie ma co się mu opierać. Wiem też, że oksytocyna sprawia, że skurcze są jeszcze mniej przyjemne, i że kolejne dziecko urodzę przez cc. Boję się przezywać tego jeszcze raz, nie zaryzykuję porodu sn. Tak, wiem - miękka faja ze mnie.
Ale wiecie co było gorsze od porodu? 4 doby w szpitalu. Najpierw krwotok i wyciskanie ze mnie krwi, potem brak pracy nerek i mnóstwo leków. Do tego ogromny ból i prawie 4kg głodnego dziecka na rękach przez całą noc. Pokarmu praktycznie brak, płuca Zosi w świetnej formie i pielęgniarki noworodkowe, które zamiast pomóc, krzyczały na mnie i zamiast uczyć, instruować pytały np. "czemu ona tak ryczy?!". Położne, które zajmowały się mną były wspaniałe i chociaż to nie było ich zadanie pokazały mi jak zająć się dzieckiem, jak przystawić, co zrobić, żeby uspokoić malucha. Nie czułam się bezpiecznie, nie czułam, że personel mi pomaga. Czekałam kiedy w końcu wyjdziemy i zostaniemy z Zosią sami. W domu było ciężko, ale lżej psychicznie.
4 doby z "pomocnymi" położnymi, drącym się dzieckiem, snem 2/24h, chrapiącą współlokatorką na sali, bezsilnością, bólem i hormonami. Czemu do cholery nikt mi nie powiedział, że to będzie tak wyglądać?! Teraz już wiem co ze sobą zabrać i jak się przygotować,żeby przeżyć te kilka dni w szpitalu.
08/04/2014 - 4 MIESIĄCE PÓŹNIEJ
Trudno w to uwierzyć, ale kolejne dziecko urodzić chcę jednak sn. Przekonała mnie książka J.Kalyty ''Położna. 3550 cudów narodzin". Chcę przytulić dziecko zaraz po narodzeniu, czuć ciepłe ciało, być blisko. Chcę w pełni poczuć cud narodzin.
08/04/2014 - 4 MIESIĄCE PÓŹNIEJ
Trudno w to uwierzyć, ale kolejne dziecko urodzić chcę jednak sn. Przekonała mnie książka J.Kalyty ''Położna. 3550 cudów narodzin". Chcę przytulić dziecko zaraz po narodzeniu, czuć ciepłe ciało, być blisko. Chcę w pełni poczuć cud narodzin.
ja też zamierzam kolejne dziecko urodzić przez cc, więc nie jesteś sama;)
OdpowiedzUsuńSolidarność macic :)
Usuńo tak, ale jak tylko pomyślę, że znowu miałabym mieć poród wywoływany, próbę rodzenia sn i zakończenie cesarką to nigdy więcej. Ja mimo wszystko o tym nie zapomniałam i zanim zdecyduję się na kolejne dziecko wybiorę lekarza, który pracuje w szpitalu, w którym będę chciała rodzić i dowiem się czy przy moich wskazaniach po 1 cc przysługuje mi 2. Jeśli nie, to Mike będzie jedynakiem.
UsuńTo się nacierpiałaś bidulko.
OdpowiedzUsuńZ czasem zapomnisz o tych nieprzyjemnych momentach. Zostaną tylko te cudowne:)
Wierzę, że tak będzie skoro doświadczona mama dwóch uroczych słoneczek mi to pisze :)
UsuńKochana Twój poród z moim który od pierwszych skurczy p 1 w nocy do 5:30 kiedy Zosia przyszła na świat to naprawdę wielka różnica. Ja po podaniu kroplówki z nospy już miałam ulgę w bólu. Do szpitala przyjechaliśmy o 3 w nocy i na sali porodowej byłam tylko 2,5 godziny. Najbardziej bolało mnie szycie 40 minutowe po nacięciu krocza. A fakt położne, które zamiast pomagać w uczeniu cycowania tylko mnie dołowały potrafią wyprowadzić z równowagi. Na szczęście położna teściowa to wielki skarb!
OdpowiedzUsuńNo to kochana przy takim porodzie, to powinnaś na gromadę dzieci się zdecydować! :) Zazdroszczę i cieszę się, że napisałaś tu jak przyjemny może być poród - niech kobiety nie czytają tylko słabych historii! Rzeczywiście teściowa położna to skarb, można się jej poradzić i skorzystać z doświadczenia. Ja nie mam teściowej, mam udawaną - wredną babę, więc zazdroszczę Ci podwójnie :)
UsuńNie gniewaj się, że od tego zacznę ale uśmiałam się strasznie z określenia "miękka faja" :)
OdpowiedzUsuńJa jeden poród mam za sobą a drugi przede mną - oby nie był gorszy niż pierwszy bo w sumie poszło dość gładko ale bolało bardzooooo no i tak jak mówisz pobyt w szpitalu to zawsze duży stres a jeszcze jak nie czułaś się tam bezpiecznie i bez pomocy pielęgniarek to już całkiem ciężko i depresyjnie :( najważniejsze, że było i minęło. Ja póki co nie myślę o porodzie ale za to mam problem ze szpitalem...niby 3 kroki od domu a ponoć okropne rzeczy się tam dzieją na porodówce...mam dobre źródło z samego szpitala i co teraz...jechać do miasta obok - niby niedaleko - mam jeszcze trochę czasu.
Najważniejsze, że Zosia zdrowa, że Ty doszłaś do siebie :) szkoda tylko, że musimy tak się denerwować w tak ważnym momencie życia. No i oczywiście nie jesteś żadną "miękką fają" :) masz pełne prawo do znieczulenia i zrobisz co uważasz za stosowne :) !!!
cmokam
Moja siostra ma podobną sytuację ze szpitalem i nie rodzi u siebie. Byłabym pierwsza, żeby zabronić jej rodzić w szpitalu w jej mieście. Nie ma co ryzykować, nie mówiąc już o psychice. Będziesz czuła się bezpieczniej i spokojniej, jak odpadnie stres związany ze złą renomą szpitala.
Usuńteż swoje przeszłam, po 10h porodu naturalnego wywoływanego zresztą urodziłam przez cc....dzidzia prawie 4kg a ja mleka nie miałam...ale później było już tylko lepiej :)))))))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i całusy dla małej
No to widzę, że mamy podobne przeżycia :) U nas też jest już o wiele lepiej - na każdej płaszczyźnie. Zdarzają się jednak dni, gdy Zosia płacze pół dnia i wtedy czuję,że mam dosyć. A ona jak gdyby nigdy nic wtedy zasypia. No i weź zrozum niemowlaka :)
UsuńWspółczuję takiego porodu i "przemiłych" pielęgniarek. Nie wiem co tacy ludzie, bez odrobiny empatii, robią w Służbie Zdrowia.
OdpowiedzUsuńO szpitalu w moim mieście słucham od początku ciąży i jestem coraz bardziej przerażona, zastanawiam się czy po prostu nie wynająć do porodu własnej położnej.
Ale za to jaką piękną masz córę;)
malinkowy-dom.blogspot.com
U mnie położne na porodówce były fajne, więc nie żałuję, że nie miałam wykupionej. W Wwa to koszt ok 1000zł, więc wolałam to na Zosię wydać, a jak się okazało - i tak nie rodziłam tam, gdzie chciałam. Chyba miałam nosa, żeby jednak zrezygnować. Ale jeśli czujesz,że będziesz spokojniejsza to oczywiście skorzystaj. Moje koleżanki miały wykupioną taka opcję i bardzo sobie chwaliły :)
Usuńmoj porod byl bardzo podobny do Twojego,8 cm rozwarcia,a maly nie chcial zejsc i tez cc,dlatego rozumiem jak sie nacierpialas! tez nastepny porod bedzie cc,boje sie naturalnego. pozdrawiam cieplo
OdpowiedzUsuńMyślę,że jakby szybciej podejmowali decyzję o cc, to wiele kobiet jednak przy drugim porodzie wybrałoby sn. A tu klops!
UsuńMusisz to wszystko opisać! " Teraz już wiem co ze sobą zabrać i jak się przygotować,żeby przeżyć te kilka dni w szpitalu." bo pomyślałam, że najważniejsze to wziąć stopery:P
OdpowiedzUsuńKochana, dostaniesz dokładną listę odnośnie tego co wziąć. No stopery to super pomysł, szkoda, że na to nie wpadłam. Mąż przecież mógł mi kupić! A ja bidula niewyspana :) Jak nie trafi Ci się chrapiąca współlokatorka, to zawsze możesz użyć, jak dziecko się drze :)
UsuńOj Meg... masz rację, teraz "łatwo" wspomina się poród.
OdpowiedzUsuńJa drugiego dziecka też nie zamierzam rodzić sn, i wiesz co? Razem jesteśmy miękkie faje, ale co tam :P Razem raźniej :)
Oczywiście,że raźniej! No i w końcu zaczynam myśleć o drugim porodzie (w dalekiej przyszłości oczywiście!). Wcześniej na samą myśl miałam ciarki i stwierdziłam,że Zosia zostanie jedynaczką :)
UsuńNo to już klasyka, że porodówka ok, a na poporodowym tragedia.
OdpowiedzUsuńPrzystawiać, przystawiać, nie damy mleka mm! Oto cała nauka karmienia. Tylko pogratulować. Rozumiem, że pewnie nie ma kasy na jakieś sensowne laktacyjne doradztwo, no ale sorry.
Dziś będę pakować torbę do szpitala. Butelka, mleko i smoczek to trzy najważniejsze dla mnie punkty na liście.
Moja siostra rodzi w kwietniu i też została już poinstruowana co ma ze sobą wziąć na wszelki wypadek :) Żałuję, że mnie nikt nie uświadomił jak jest na takim oddziale.
UsuńTrzymam kciuki,żeby u Ciebie było o niebo lepiej! :)
Znieczulenie to był zdecydowanie najlepszy "haj" w moim życiu;))
OdpowiedzUsuń