6 cykl po stracie. 6 podejście po Aniołku. Łącznie to już 9 miesięcy. 9 miesięcy czekania na Maluszka. Coraz bliżej urodzin Te i coraz więcej myśli, że wtedy miałam rodzić. Byłabym w III trymestrze teraz. Boli. Boli jak cholera.
Niestety okres znowu przyszedł. Tym razem było mniej łez, mniej smutku. Więcej myśli, więcej bezsilności. Coraz częściej wraca do mnie pytanie, czy kiedyś się w ogóle uda. Czy będziemy mieli dziecko. Zaczynamy diagnostykę. Niby proste, a aż tak trudne - kilka ukuć igłą, trochę więcej tabletek, ale trzeba zacząć działać. Nigdy nie myślałam,że to będzie tak trudne. Młoda jestem, no nie?! I chcę przecież w ciążę zajść! I co? I nic do cholery.
Kolejne podejście do TSH, które jak zwykle wyjdzie dobrze. P/ciała p/plemnikowe zrobione - za 4 do 21 (?!) dni będę miała wynik. Jutro, może w środę idę na prolaktynę z obciążeniem, więc jakieś 1,5h spędzę w przychodni. Te musi zrobić żołnierzykowe badania. 21 lutego odwiedzimy po raz pierwszy, i niestety nie ostatni pewnie, klinikę niepłodności. Tak, to już ten etap. Wciąż pytają nas kiedy będziemy mieli dziecko. Odpowiedź - "jak Bóg da" już nie działa. Mam ochotę wykrzyczeć światu, że ku*wa nie wiem kiedy będzie Dziecko, że raz już je straciłam, że boję się o kolejną ciążę, że nie wiem co jest nie tak. Powoli zbliża się rok walki o dziecko. Wiem, że to jeszcze niewiele. Dla mnie jednak to wieczność. Gdybym nie straciła Fasolki, to może byłoby łatwiej, na pewno mniej siedziałoby w głowie.
Męczy mnie bezsilność. Staram się pracować z Panią Jolą nad tym, aby mniej kontrolować i więcej relaksować. Móc normalnie rozmawiać o ciąży. Cholernie to trudne. Nie piszcie proszę, że może tym razem się uda i żebym się nie stresowała, że to krótki czas i że niedługo się uda. Przestaję w to wierzyć. Znowu zaczyna mnie takie podejście denerwować. Kolejny kryzys? Chyba tak. Powoli mam dosyć, nie wiem czy starczy mi sił na wszystkie badania, diagnozy, wizyty. Te powiedział,że zajmiemy się tym wszystkim na poważnie, że będzie mnie wspierał.Wiem, że tak będzie, ale nie wiem czy ja dam radę...
Wiem,że dasz radę!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Wasza walka o Dziecko będzie krótka i zakończy się pięknym Sukcesem.
Nie zgrywajmy się pod tym względem;D
A może zgrajmy się i miejmy w końcu te Dzieciaki? :)
UsuńJedyne co mogę powiedzieć to to, że wiem co czujesz... ja to czuję i przeżywam od 2 lat...
UsuńPowoli przychodzi bezsilność. Dzisiaj cały dzień płaczę i mam ochotę wyjść z pracy, pójść przed siebie i nie wracać do swojego życia.
Usuńjakieś pół roku temu miałam tak samo, pozwalałam sobie na niekontrolowane wybuchy ale w niczym nie pomogły. Nie chcę Ci doradzać, bo nie ma na to słusznej i mądrej rady. Ja spróbowałam oswoić się z rzeczywistością i w jakiś stopniu nawet mi to wyszło. Pomimo tego że aktualnie mnie krew zalewa (dosłownie i w przenośni) znajduje krótkie pozytywne momenty od miesiączki do miesiączki:) :*
UsuńPrzykro mi Magda...Ale rade dasz !!! Bo jak nie Ty to kto !!!
OdpowiedzUsuńPrzytulam Ciebie mocno...
Dziękuję Kochana za miłe słowa,ale jest coraz trudniej. Walczę,ale jakoś sił coraz mniej...
OdpowiedzUsuńJa tez wiem jak to jest. Jestem młoda, dziecka pragnę a go nie ma. Juz od roku. Ale damy radę:) ponoć ten rok 2013 jest rokiem płodności:)
OdpowiedzUsuńTaką mam nadzieję. Tylko niech ta płodność ogarnie mnie szybko, zanim zwariuję...
UsuńJa wiem jestem silna- przynajmniej sie staram:) ja jestem z Wrocławia. Jestem tez na BB ale postanowiłam ze zacznę pisać bloga moze to mi pomoże zrozumieć czemu ja?
OdpowiedzUsuńMi blog bardzo pomaga. Mogę się "wykrzyczeć", pomartwić, znajdę wsparcie, poznałam wiele dziewczyn z podobnym problemem. Wydaje mi się,że z tym blogiem podjęłaś słuszną decyzję :)
UsuńMała..nie napiszę nic mądrego bo chyba jestem najdurniejszą biologicznie z osób jakie znasz. Niemalże nie ogarniam ska się biorą dzieci. Jednak proszę bądź dzielna i nie poddawaj się - bo o marzenia w życiu warto walczyć do samego końca. Nie jesteś sama - masz super wojownika przy boku.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=IY8WarsOXsE
znasz?
Feeling broken
Barely holding on
But there’s just something so strong
Somewhere inside me
And I am down but I’ll get up again
Don’t count me out just yet
I’ve been brought down to my knees
And I’ve been pushed way past the point of breaking
But I can take it
I’ll be back
Back on my feet
This is far from over
You haven’t seen the last of me
You haven’t seen the last of me
They can say that
I won’t stay around
But I’m gonna stand my ground
You’re not gonna stop me
You don’t know me
You don’t know who I am
Don’t count me out so fast
I’ve been brought down to my knees
And I’ve been pushed way past the point of breaking
But I can take it
I’ll be back
Back on my feet
This is far from over
You haven’t seen the last of me
There will be no fade out
This is not the end
I’m down now
But i’ll be standing tall again
Times are hard but
I was built tough
I’m gonna show you all what I’m made of
I’ve been brought down to my knees
And I’ve been pushed way past the point of breaking
But I can take it
I’ll be back
Back on my feet
This is far from over
I am far from over
You haven’t seen the last of me
No no
I’m not going nowhere
I’m staying right here
Oh no
You won’t see me begging
I’m not taking my bow
Can’t stop me
It’s not the end
You haven’t seen the last of me
Oh no
You haven’t seen the last of me
You haven’t seen the last of me
Mam nadzieję że jest w Tobie ta siła - jeszcze o niej nie wiemy - ale ona pomoże Ci to wszystko pokonać.
Ja się zgłaszam na chętna. Mogę być obok, słuchać tulić i powtarzać - wytrzymaj. Pisz dzwoń! Jestem dla Ciebie!
Uwielbiam Cię, wiesz? :*
UsuńM. jak trzeba urwać się z pracy i iść przed siebie to krzycz przez ulicę . Pójdę i ja. I jakbyś chciała pogadać...to wiesz...
OdpowiedzUsuńDzisiaj dzień w pracy był straszny i dłużył się w nieskończoność. Łzy spływały po policzkach. Nie mogłam ich zahamować. Dziękuję kochana :* Będę krzyczeć.
UsuńStrasznie to wszystko trudne... mam jednak cichą nadzieję, którą Ci tutaj dyskretnie podrzucam...
OdpowiedzUsuńTrudne jak cholera. Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło,że tak właśnie może być.
UsuńNo wlasnie dla Nas to AŻ miesiąc...no nic. Moze tak wlasnie ma byc?
OdpowiedzUsuńWidziałam wlasnie na forum ze napisałas o tej prolaktynie:( musisz iść na wizytę do lekarza z tym:/ moze tylko tutaj tkwi problem? Irak to sie rozwiąże to bedzie ok:)?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję.
Usuńtulę Cię mocno... :)
OdpowiedzUsuń