piątek, 24 stycznia 2014

To już 6 tygodni!

6 tygodni minęło. Było różnie. Były bezsenne noce, dni pełne zabawy i spokoju, ale też bólu brzuszka, uśmiechu i radości. Dla mnie to przede wszystkim czas, w którym odkrywałam zupełnie inny rodzaj miłości. Miłości do dziecka. Chociaż tak bardzo jej pragnęłam i tak mocno czekałam kiedy się urodzi, to tak naprawdę pokochałam dopiero teraz. Tak bezgranicznie! Nie wyobrażam już sobie życia bez niej! I wiem,że do końca życia będę drżeć o jej szczęście i zdrowie. Nie zdawałam sobie sprawy, że można kogoś tak kochać!

Zosia też chyba zaczyna mnie kochać :) Wcześniej czułam się trochę jak serwisant, który ma nakarmić, przewinąć, zabawić i uspać. Od niedawna czuję, że wiąże się ze mną emocjonalnie coraz mocniej. Uspakaja się o wiele szybciej w moich ramionach, wodzi za mną wzrokiem, a jak wczoraj zniknęłam w łazience, żeby przynieść kolejną porcję mokrego prania (Zosia przyglądała się wywieszaniu) Mała wpadła w histeryczny płacz. Biegnę do niej myśląc, że stała się jakaś krzywda, a ona na mój widok uśmiechnęła się od ucha do ucha. Chyba pomyślała, że ją zostawiłam i uciekłam :) 

Od kilku dni jest absolutnie cudowna. Uwielbia leżeć na macie i w leżaczku, a ja mogę zrobić wiele rzeczy dla domu i dla siebie. No i wyspana jestem! Zosia zasypia ok 20-21, potem dostaje po 23 butlę na śpiocha i pierwsza pobudka dopiero, UWAGA, o 5! Zjada mleczko, jest przewijanie i w 10 min zasypia, budząc się dopiero ok 7-8. Chwilo trwaj! Korzystam póki mogę, bo pewnie niedługo się to zmieni, jak to z dziećmi bywa.

KILKA FAKTÓW

Zosia:
  • waga dokładna nieznana, ale pewnie ok 5kg;
  • pieluszki wciąż rozmiar 2;
  • przeszliśmy na ubranka w rozmiarze 62cm;
  • zjada nadal 90-120ml na raz, ale dużo pije;
  • pięknie trzyma główkę leżąc na brzuszku i wygląda jak mały żółwik;
  • wodzi wzrokiem za przedmiotami;
  • wydaje z siebie różne dźwięki; 
  • zaczyna rozumieć, że ma ręce i świadomie się uśmiechać;
  • bez problemu wkłada rękę do buzi i ssie ją wbrew zakazom mamy :) ;
  • uwielbia jak jej się śpiewa;
  • noszenie w chuście sprawia jej ogromną frajdę, podobnie jak kąpiel i masaż oliwką.
Mama:
  •  waga poszybowała w dół - na minusie mamy już 16kg, co sprawia, że lżejsza jestem o 6kg w stosunku do tego, co było przed ciążą;
  • włosy wypadają jak szalone, a że kudłata nigdy nie byłam, to jeszcze chwila i będę łysa;
  • cera do dupy (!!!), nie pomagają maseczki, peelingi i kremy;
  • brzuch wciąż jeszcze nie jest płaski (ale zaczynam powoli ćwiczenia);
  • kwestie dołu mego ciała unormowane i problemów brak;
  • blizna zagojona na dobre i prawie jej nie widać;
  • hormony, które mną targały jakoś ostatnio odpuściły.
 Ehh... miałam napisać kilka słów z okazji zakończenia jakże ważnego szóstego tygodnia, a nasmarowałam tu jak szalona. No trudno. Dziękuję wytrwałym, którzy dotrwali do końca :) 


wtorek, 21 stycznia 2014

Pyszny obiad?





Tak, zdecydowanie pyszny obiad! Wyprodukowała go moja przyjaciółka na potrzeby konkursu i obecnie walczy o zwycięstwo, a ja proszę Was o pomoc :) Z góry dziękujemy za głosy!


poniedziałek, 20 stycznia 2014

Masakra

Wczoraj Zosia dostała 100ml mojego mleka. Wysypka powróciła, ale pojawiło się tylko kilka kropek. Niestety płacze od wczoraj od południa, więc boję się podać jej kolejnej dawki. Laktatorem ściągam 8-9ml, więc panuje mleczne szaleństwo. Nie ma chyba jednak sensu spuszczać skoro ona tak zareagowała. Ja prze okrutnie się przeziębiłam przy odśnieżaniu chyba. Leci mi z nosa, gardło zawalone, gorączka i ogólne rozbicie. A Zosia dzisiaj śpi po 15min, reszta dnia to karmienie i płacz. Mam nadzieję, że małej nie zarażę, chociaż szczerze w to wątpię. Ledwie daję radę. Do tego zostałam dzisiaj bez chleba i możliwości zakupu, bo śnieg i mróz, i przeziębienie, więc nie miałam jak wyjść z wózkiem. Zjadłam więc dwa serki i płatki, co nie pomogło w regeneracji sił. Mam dosyć dzisiejszego dnia, dobrze, że teraz mąż objął wartę. Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień okaże się łaskawszy...

czwartek, 16 stycznia 2014

Klebsiella oxytoca - pomocy!

Czy ktoś z Was słyszał/miał kontakt/etc z tą bakterią (czy co to jest)???

Otóż jako Sherlock postanowiłam powęszyć i zrobiłam małej badanie moczu (idealne wyniki), i posiew kału. Nic nie boli, a można się czegoś dowiedzieć. 

(W kwestii bolących - dzisiaj pobierana była krew Zosi z okazji mojej tarczycy. Pani doktor kazała sprawdzić, czy u Małej jest wszystko ok. Muszę się pochwalić - jestem dumna z Zosieńki, bo tylko raz pisnęła przy nakłuciu paluszka!) 

Kał pobrany był 7 stycznia, a dzisiaj odebraliśmy wyniki. I co wyszło z moich poszukiwań? No właśnie wspomniana w tytule Klebsiella oxytoca! I dopisek - flora dominująca. Zaczęłam o tym czytać i może okazać się, że problemy Zosi to nie skaza białkowa, a właśnie to cholerstwo. Podawaliśmy jej Dicoflor - probiotyk polecony przez lekarza i faktycznie problemy z brzuszkiem i cerą trochę ustąpiły, ale skończyła się buteleczka i tzw. trądzik niemowlęcy powrócił! 

Z szybkiego poszukiwania informacji wynika, że może problemem jest właśnie to cholerstwo, więc jeśli wiecie cokolwiek to dajcie mi proszę znać. I tak pójdę do lekarza, ale często jest tak, że doświadczenia innych są cenniejsze niż tylko suche informacje od pediatry.

Sprawdziłam piersi laktatorem - coś w nich jeszcze jest! Nie bez powodu przecież wciąż muszę używać wkładek laktacyjnych. Rozmrażam właśnie 2 opakowania mojego mleka i jak wróci mąż jadę do apteki po probiotyk na 2-3 tyg. A może uda się jednak karmić? Może to nie skaza? Może dobry ze mnie Sherlock?

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Porodowo-szpitalne wspomnienia

Kilka tygodni po szpitalnej przygodzie o wiele łatwiej o tym pisać. Oszczędzę większości szczegółów, bo mój wpis nie ma na celu przestraszenia ciężarówek ani zniechęcenia do porodów :)

2.30 - pierwsze regularne skurcze i krew

4.30 - wizyta w szpitalu, ktg i brak miejsc na oddziale

7.30 - kolejna porodówka, 1cm rozwarcia, sączące wody i okropne skurcze

11.00 - 2cm rozwarcia, 1 dawka oksytocyny

13.40 - przebicie pęcherza płodowego i kolejna strzykawka oksytocyny

15.00 - 4cm rozwarcia, no-spa w zastrzyku x2

17.10 - 5 cm rozwarcia, 3 dawka oksytocyny, znieczulenie i cudowny relaks po wielu godzinach bólu

19.20 - 8cm rozwarcia, nowa zmiana położnych, koniec znieczulenia, kolejne mocne, odczuwalne skurcze

20.30 - pełne rozwarcie i oczekiwanie na zejście Zosi do kanału rodnego

21.30 - brak postępu, słabe tętno, decyzja o cc

22.05 - przyjście Zosi na świat

Taką formę opisu czyta się o wiele przyjemniej. Było ciężko. Bardzo ciężko. Personel zajął się mną świetnie, mimo tak długiego pobytu na porodówce, czułam że robi się wszystko, żebyśmy były z Zosią w dobrej formie. Najgorsze były skurcze, coraz mocniejsze i ciągły brak rozwarcia. Zmęczenie przyszło dopiero po 19, wcześniej walczyłam z adrenaliną we krwi :) Teraz już wiem, że znieczulenie to bardzo fajna sprawa i nie ma co się mu opierać. Wiem też, że oksytocyna sprawia, że skurcze są jeszcze mniej przyjemne, i że kolejne dziecko urodzę przez cc. Boję się przezywać tego jeszcze raz, nie zaryzykuję porodu sn. Tak, wiem - miękka faja ze mnie.

Ale wiecie co było gorsze od porodu? 4 doby w szpitalu. Najpierw krwotok i wyciskanie ze mnie krwi, potem brak pracy nerek i mnóstwo leków. Do tego ogromny ból i prawie 4kg głodnego dziecka na rękach przez całą noc. Pokarmu praktycznie brak, płuca Zosi w świetnej formie i pielęgniarki noworodkowe, które zamiast pomóc, krzyczały na mnie i zamiast uczyć, instruować pytały np. "czemu ona tak ryczy?!". Położne, które zajmowały się mną były wspaniałe i chociaż to nie było ich zadanie pokazały mi jak zająć się dzieckiem, jak przystawić, co zrobić, żeby uspokoić malucha. Nie czułam się bezpiecznie, nie czułam, że personel mi pomaga. Czekałam kiedy w końcu wyjdziemy i zostaniemy z Zosią sami. W domu było ciężko, ale lżej psychicznie.

4 doby z "pomocnymi" położnymi, drącym się dzieckiem, snem 2/24h, chrapiącą współlokatorką na sali, bezsilnością, bólem i hormonami. Czemu do cholery nikt mi nie powiedział, że to będzie tak wyglądać?! Teraz już wiem co ze sobą zabrać i jak się przygotować,żeby przeżyć te kilka dni w szpitalu.

 08/04/2014 - 4 MIESIĄCE PÓŹNIEJ

Trudno w to uwierzyć, ale kolejne dziecko urodzić chcę jednak sn. Przekonała mnie książka J.Kalyty ''Położna. 3550 cudów narodzin". Chcę przytulić dziecko zaraz po narodzeniu, czuć ciepłe ciało, być blisko. Chcę w pełni poczuć cud narodzin.

czwartek, 9 stycznia 2014

4 tygodnie

Dzisiaj Zosia kończy 4 tygodnie. Jaki jest ten mały człowieczek? A właśnie taki:
  • waży pewnie ok. 4300g;
  • nosi pieluszki w rozmiarze 2; 
  • zjada 120ml mleka na raz;
  • wyrosła już z 5 pajacyków;
  • reaguje na głos i powoli zauważa twarze;
  • stara się wydać z siebie dźwięki inne niż płacz i sapanie;
  • leżąc na brzuchu potrafi przełożyć głowę z jednej strony na drugą (ale tylko raz, bo potem się już męczy :) );
  • zasypia przy kołysankach lub suszarce;
  • uśmiecha się przez sen;
  • zaczęła zauważać wiszące zabawki i wpatruje się w każde światło, które widzi.
A tak w ogóle, to jest najpiękniejszą i najcudowniejszą istotą jaką znam! Jak pewnie każde dziecko dla swojej mamy. Na sali operacyjnej, gdy wyciągnęli ją z brzucha, myślałam, że kocham ją najbardziej na świecie i bardziej się już nie da, ale z każdym dniem kocham ją wciąż mocniej i mocniej!

niedziela, 5 stycznia 2014

Skaza białkowa

Tak, okazało się, że Zosia ma skazę białkową. Odkąd zaczęła dostawać wyłącznie moje mleko stała się Potworkiem z wysypką! Nie pomogło odstawienie nabiału i jajek. Pani pediatra powiedziała, że w takim razie żeby karmić piersią mogę jeść kurczaka, indyka,chleb i ryż. Mleko oczyści się po 2 tygodniach. 

Odstawiliśmy mleko na 3 dni, zamiast karmić małą spuszczałam do pojemniczków. Jak na złość po 3 tygodniach rozkręciła mi się laktacja - 15min i 100-140ml mleka było w buteleczce. Zosia przez te 3 dni dostawała tylko Bebilon Pepti 1 i... stała się innym dzieckiem! Zniknęły "kolki", przelewanie w brzuszku, ulewanie 1/3 wypitego mleka, wysypka, łuszczenie skóry, prężenie (no chyba, że idzie kupa, wtedy jest :)). Mróweczka zaczęła przesypiać 3-4h ciągiem, nie marudzi w dzień i potrafi poleżeć 20-30 min obserwując świat.

Pani pediatra powiedziała, że dla spokoju dziecka i szczęścia mamy ona przeszłaby na sztuczne. Tak więc przechodzimy. Były łzy, płacz i ogromny smutek. 3 tygodnie walki i gdy już się udało, okazuje się, że moje mleko robi jej krzywdę. Ironia losu, prawda? Chcę,żeby była zdrowym i zadowolonym dzieckiem. Zosia jest spokojniejsza, uśmiecha się, a jej płacz to zwykły płacz, a nie histeryczne wydzieranie się. Dzisiaj u Mariposa znalazłam artykuł - czytając go zastanawiałam się, czy to przypadkiem nie opis naszego życia. 

Teraz Zosia jest już spokojna, a ja z ciężkim sercem łykam tabletki na powstrzymanie laktacji, a to co ściągam wylewam do zlewu. 3 tygodnie dostawała moje mleko, przeciwciała i wszystkie dobrodziejstwa. Teraz je Bebilon. Tak czasami bywa.