wtorek, 31 lipca 2012

Powstanie

Jutro po raz 68 wybije godzina W. O 17 cała Warszawa i pewnie część Polski zatrzyma się, przystanie i odda hołd poległym Polakom. Ja mimowolnie uronię kolejną łzę i pomyślę o tych dziewczynach i chłopakach, którzy walczyli za wolność - ich i naszą.

Chociaż nie pochodzę z Warszawy każda rocznica jest jednak bliska sercu. Powstańcze wiersze, piosenki, zdjęcia - zawsze mnie to w jakiś sposób wzruszało, interesowało. Może to przez historyczny profil w liceum, bliskość tych tematów? Pierwsza wizyta w Muzeum Powstania Warszawskiego, zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Poczułam się, jakbym była jedną z nich, jakbym stawała do walki.


Dzisiaj wielu z nas nie zastanawia się nad tym, co wydarzyło się nie tylko w Warszawie, ale również w całej Polsce. Wielu stanęło w obronie ojczyzny. Ale czy my dzisiaj zrobilibyśmy to samo? Stanęlibyśmy z karabinem w ręku, pobłogosławili nasze dzieci, opatrzyli rannych? Myślę, że wielu z nich strasznie się bało, czuło lęk, a mimo to walczyło. Wielu zginęło.Ginęli wszyscy - dzieci, młodzież, dorośli, żołnierze, harcerze, pielęgniarki, lekarze, dekarze, kupcy, matki, ojcowie, synowie, córki, mężowie i żony...

Podczas powstania zginęło pewne małżeństwo. 4 sierpnia za ojczyznę oddał życie 23-letni mężczyzna, młody poeta, na którego czekały studia, rodzina, przyjaciele, przygody - życie stało otworem. 1 września dołączyła do niego 22-letnia żona. Oboje zginęli w powstaniu - Krzysztof Kamil Baczyński i Barbara Stanisława Drapczyńska. 

Elegia o ... [chłopcu polskim]

Oddzielili cie, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?
20. III. 1944 r.
Krzysztof Kamil Baczyński


Jutro o 17, jak co roku, przystanę, pomyślę i uronię łzę. I nie będzie przeszkadzać mi koncert Madonny gdzieś później w tle. Oddam pamięć poległym, a potem dalej będę żyć.

niedziela, 29 lipca 2012

Rowery

Rowery zakupione spontanicznie, z miejsca. Mój biało - fioletowy, cudny! Potem 20 km, znajomi, plaża i no i ukoronowanie soboty - grill z wariatami z pracy. Dawno nie mieliśmy tak aktywnej soboty, tylu wrażeń i odpoczynku zarazem. Wygląda na to, że rowerowe wycieczki mogą stać się jednym z lepszych sposobów na spędzanie wspólnego czasu.

Powrót 5 rano, gdy jest już przeraźliwie jasno, my objęci i sąsiad wyprowadzający psa - jego mina bezcenna :)

czwartek, 26 lipca 2012

Dwa miesiące temu zostałam żoną...




... to tak całkiem niewiele. Dla mnie to "niewiele" jest wciąż tak nierealne. Dwa miesiące temu stanęliśmy przed ołtarzem, przysięgając sobie miłość na całe życie. Nie, nie przyzwyczaiłam się do nowego nazwiska, ba - nie mam nawet nowego dowodu :) Słowo "żona" z Jego ust brzmi wciąż tak nierealnie. 


Stałe pytanie znajomych, którzy są jeszcze "przed" : czy coś się zmieniło? Nie. Zmieniło się, gdy na palec założyłam pierścionek zaręczynowy. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to "już". Przez następny rok wiele się nie zmieniło. To słynne "tak", sprawiło, że czuję się bezpiecznie przy Nim. To tylko ten maleńki i ważny zarazem szczegół.


<3

środa, 25 lipca 2012

Bańki mydlane

Ot, takie sobie bańki mydlane. Szampańska zabawa dwóch dorosłych kobiet, na balkonie jednej z nich. Wspomnień czar!






Niewiele trzeba by znów poczuć się dzieckiem...

niedziela, 22 lipca 2012

Imieninowy Gdańsk




Gdańsk. Oderwanie od warszawskiej rzeczywistości. Bilety na koncert Hanny Banaszak, która dała się namówić na występ na Ladies Jazz festival, okazały się być świetnym pomysłem i zachętą do spędzenia miłego weekendu we wspomnianym Gdańsku z imieninami w tle. Całkiem przypadkiem zrobiliśmy sobie kulturalny wypad do Trójmiasta - najpierw trafiliśmy na wystawę prac dyplomowych absolwentów ASP z całej Polski. Zdjęcia troszkę niewyraźne, bo robione w niewiedzy, czy jest to w ogóle legalne :) W związku z powyższym niestety bez autorów :P Potem wspomniany koncert, a następnie Kino Letnie w Sopocie :)






 Klimat Gdańska jest boski! Mnóstwo knajpek, sklepików, straganów, piękna starówka, Neptun i ten klimat! Wiele wspomnień z wakacji spędzonych 100 lat temu z rodzicami, spontaniczne wyjazdy ze znajomymi... Ah! Kocham Trójmiasto! Mimo niepewnej pogody nad polskim morzem chce się tam wracać.





To wszystko pozwoliło mi oderwać się od pracy i zmartwień. Spacer po sopockim Molo, mewy na plaży w Gdyni i uśmiech męża na rynku w Gdańsku. Czasami trzeba wyjechać, zaszaleć, zostawić wszystko gdzieś daleko, żeby przypomnieć sobie jakim jest się szczęśliwym człowiekiem. Bo małe rzeczy powinny cieszyć. To przecież nasze życie i nasze szczegóły!

czwartek, 19 lipca 2012

Próba nr 3

Przed nami próba nr 3. Taaak wiem - to dopiero początek. Wszyscy mówią, żebym się nie spinała i nie "napalała" na rychłą ciążę. Wiem. Ale trudno patrzeć na 1 kreskę i @. 

O dziecku myśleliśmy już długo, czekaliśmy tylko na ślub i zaczęliśmy tzw. produkcję. No i nic. Niby 2 próby nic nie znaczą, jak widać ciąża przed 30-ką nie jest taką prostą sztuką, jak myślałam.


Chyba serio zbyt mocno chcę i zbyt mocno się do tego przygotowuję. Czytam, dobrze się odżywiam, robię testy owulacyjne. I nic. Staram się o tym nie myśleć i podchodzić do sprawy na zasadzie - jak będzie to będzie. Staram się nie myśleć o tym tak wiele. Staram się. 

Przed nami dopiero 3 próba od podjęcia decyzji, więc jestem dobrej myśli. Moje badania wyszły przecież świetnie! Wciąż mam tylko obawę, że się nie uda, że czegoś nie wykryli. Taaak, to dopiero 3 próba! Za bardzo chcę... 

Kupiłam albumik dla dziecka. Nie mogę doczekać się, kiedy zapełnię go zdjęciami, odciskami rączek, pierwszymi słowami... Ale mam się nie spinać, nie myśleć, bla bla bla.

Za kilka dni 3 próba. 

Foto: http://sendziecka.files.wordpress.com/2011/08/dziecko-spi1.jpg

środa, 18 lipca 2012

Zmęczenie

Zmęczenie. Ja rozróżniam dwa rodzaje - to zwycięskie, słodkie zmęczenie przez które się uśmiechasz i cieszysz, że czegoś dokonałaś i to drugie, gdy masz ochotę zasnąć na 1000 lat, odseparować się lub płakać.

Niestety dopadło mnie to drugie. Natłok obowiązków, kilka godzin snu, brak urlopu. No tak - korporacja i jej minusy. Ale to nie jest tak, że urlopu wziąć nie mogę, wręcz przeciwnie. No oprócz tego całego zmęczenia organizmu przydałaby się również podróż poślubna, ale... ale zachciało się domu. Nie mieszkania, które posiadamy, nie... domu!

Miejsca, gdzie przyjadą znajomi, aby śpiewać piosenki nad ranem przy dźwiękach gitary mojego męża i zajadać się mięsem z grilla, gdzie postawimy ogromną choinkę, koty będą spały na ganku. Niestety za marzenia trzeba zapłacić. W związku z tym pożegnam się z wymarzoną wycieczką i pojadę do domku nad jeziorem. Nie no, wszystko fajnie - pomysł mi się podoba. Coś za coś, ale powzdychać chyba mogę? Słoneczną Maltę zamieniamy na deszczowe podlasie. Jupi!

No i oczywiście pielgrzymka na doradcach, bankach... Dom! Myśl o domu...

Zmęczenie. Dopadło mnie zmęczenie.

wtorek, 17 lipca 2012


Moje niebo? Ma dość krótką historię. Tworzyć zaczęło się w momencie, gdy gorzej już być nie mogło. Gdy straciłam nadzieję. Nagle pojawiło się ono.

Gdy mnie tu przywieziono, byłam przygnębiona. Dziś jestem szalona i dumna ze swego szaleństwa. Tam, na zewnątrz będę się zachowywać tak samo jak inni. Będę robić zakupy w supermarkecie, rozmawiać o głupstwach z przyjaciółkami, tracić czas przed telewizorem, ale ze świadomością, że moja dusza jest wolna, że mogę marzyć i porozumiewać się z innymi światami, których istnienia nawet nie podejrzewałam, zanim tu przyszłam.

Pozwolę sobie na jakieś głupstwa tylko po to, aby ludzie mogli powiedzieć: Przecież wyszła z Villete! Ale wiem, że mojej duszy niczego nie zabraknie, bo moje życie nabrało sensu. Będę mogła oglądać zachody słońca i wierzyć, że za nimi kryje się Bóg. Gdy ktoś mnie znudzi, powiem jakąś bzdurę, nie będę przejmować się tym, co inni pomyślą, bo i tak powiedzą: Przecież wyszła z Villete!

Na ulicy będę patrzeć mężczyznom głęboko w oczy i nie będę się wstydzić, że mnie pożądają. Ale zaraz potem pójdę do delikatesów i kupię najlepsze wino, na jakie będzie mnie stać i wypiję je z moim mężem, bo chcę się śmiać - z nim, mężczyzną, którego kocham.

On powie mi, śmiejąc się: Jesteś szalona! A ja mu odpowiem: Oczywiście, przecież byłam w Villete! I szaleństwo mnie wyzwoliło. A teraz, mój najdroższy, musisz brać urlop co roku. Musisz pozwalać mi odkrywać grozę coraz to nowych górskich szczytów, bo chcę ryzykować, dopóki żyję.



Paulo Coelho, Weronika postanawia umrzeć