środa, 18 listopada 2015

Dwie córki i matka!

Po 7 tygodniach chyba zaczyna do mnie w końcu docierać, że mam dwie córki, a nie jedną, i że nic już nie będzie takie jak kiedyś..

Julka jest aniołem - je, śpi, leży i znowu je, śpi... Zaczyna wydawać pierwsze dźwięki, którymi jest absolutnie zachwycona, no i uśmiechy zaczęła odwzajemniać. Zosia pięknie sika na nocnik lub "duży kibelek", nawija jak szalona i to tak, że inni są w stanie ją zrozumieć, a od niedawna kocha "kakało" ("Mamo, kakało posypuj do kubeczka! Chciała pić! Dawaj, dawaj!"), które mogłaby pić litrami. Malutka ma kolki, więc jak Zosia zaśnie, ona zaczyna płakać i trwa to do 23. Podajemy Bio Gaię, Dicoflor i Bobotic - jest trochę lepiej, pocieszamy się, że już tylko 2 miesiące i kolki przejdą. No chyba, że nie doczekamy tej chwili i padniemy :)

Jestem mamą dwóch pięknych i absolutnie cudownych dziewczynek. Niesamowite. Chociaż momentami jest cholernie trudno, to jednak warto było. Widok Zosi przytulającej i całującej Julkę i to jak mówi " to moja siostra", z taką dumą... nawet pisząc o tym stają mi łzy w oczach. 

Pewnie byłoby trochę prościej gdyby nie rozkręcanie biznesu - sklep internetowy otworzy się na dniach, a za 2-3 tygodnie będzie można kupić najnowszą kolekcję (jak szumnie zwykłam to nazywać). Mam jeszcze jedną misję do spełnienia, za tydzień. Ale napiszę o niej, jak się powiedzie, potrzebuję mnóstwa dobrych myśli i kciuków!

Jak zwykle mam niedoczas i doba jest wciąż za krótka, więc mnie tu mało. Poprawię się, obiecuję!

P.S. Wspaniale jest karmić piersią, ale o tym następnym razem.

poniedziałek, 19 października 2015

Julia - 3570g i 55cm szczęścia!

28go września, 2 tygodnie przed terminem przez cc, przyszła na świat nasza Julka. Skurcze pod sufit, rozwarcie tylko 0,5cm i 1mm blizny sprawiły, że wylądowałam na stole bez kolejki. Wody odeszły jak tylko anestezjolog wbił mi igłę w plecy, ciekawe przeżycie. Młoda ważyła 3570g i mierzyła 55cm, dostała 10pkt. Nie przybierała na wadze, straciła ponad 10% masy ciała, ale powoli zaczęła nadrabiać, a teraz waży już 3700g! Jest cudowna - śpi i je. Niewiele płacze, fajnie się uśmiecha, a jej włosy są cudowne! 

Zosia przyjęła ją bardzo dobrze. Jak tylko wróci ze żłobka, biegnie zobaczyć "Lulkę", przytula i całuje. Nie jest nią przesadnie zainteresowana, ale widać, że ją lubi. Oczywiście jest mega przylepą, jak tylko Julę odłożę, już siedzi mi na kolanach.

Kocham moje córki. Uwielbiam przytulać je obie w tym samym momencie. Są cudowne i... moje! 


czwartek, 17 września 2015

Urodzinowo!

Podobno dzisiaj ostatni dzień takiej pięknej pogody, potem ma być już tylko szaro i buro. I to właśnie w moje urodziny. Przypadek? Nie sądzę. 

Dzisiaj kończę 27 lat, mam wspaniałą córkę i świetnego męża, za jakieś 18 dni zostanę podwójną mamą, mam fajny dom i kredyt na 100 lat, pracę która na mnie czeka i spełniam się w szyciu dla siebie i innych. Jestem szczęśliwa. Tak po prostu. Marzenia? Żeby rodzina była zdrowa i komplecie. 

Wyglądam jak wieloryb, mam ogromny brzuch i jak to mówi moja Pani Doktor - mam go w kolanach :) Do tego cieniutką bliznę grubości 1 mm i dziecko, które 2 tyg temu wg USG ważyło 3,1kg. 5 października prawdopodobnie zostanę cesarzową matką po raz drugi.

P.S. Dzisiaj usłyszałam najpiękniejsze "Sto lat" w moim życiu, a brzmiało mniej więcej tak: "Too  lat, too lat, niech zyje,zyje!".

środa, 2 września 2015

Jakie buciki na jesień?

Jesień przyszła, meteorologiczna. Po miliardzie upalnych dni i hasania w sandałkach i Crocs'ach okazało się, że Zofia po cichutku wyrosła z dwóch par krytych butów i boli "palusek". No, i mimo słabej pogody i wirusa bostońskiego, który ją zaatakował musiałyśmy wyjść w sandałach i skarpetach. Nie, nie było opcji pozostania w domu - "Na polulko! Zimno? Tseba ublać!". No to tseba było ublać i iść, a w głowie pojawiło się pytanie - jakie buty zakupić. 

Wizyta u ortopedy zaowocowała zdrowym podejściem do tematu, a mianowicie - buty nie muszą być drogie. Te dla maluchów mają się zginać, można nawet kupić mięciutkie trampki z sieciówki o ile się wyginają. W radio był ostatnio - ten ortopeda znaczy się, a z nim by również producent Emeli, który również przyznał, że najważniejsza jest podeszwa - najlepiej giętka. Sandałki mamy z Lasockiego i o dziwo znalazłam ładne - granatowe z delikatnymi kwiatuszkami. Na jesień mają średni asortyment, podobają mi się ocieplane trapery,ale to na zimę. Myślę nad zakupem z Mrugały, ale trochę szkoda mi właśnie kasy, skoro w listopadzie zimowe będzie trzeba nabyć. Jeszcze jednym rozwiązaniem jest wyjazd do TK Maxx i zakup dwóch firmowych par butów w cenie jednej! Tylko czy ona przechodzi do soboty w sandałach?

Co Wy kupujecie na jesień i czy w ogóle? Czy czekacie już na zimowy zakup? Co polecacie,żeby mi w kieszeni coś zostało na tego malucha z brzucha?

piątek, 28 sierpnia 2015

Wyzwanie odpieluchowanie!

Tak, podjęliśmy to wyzwanie i idzie nieźle (odpukać!). Zoch skończyła rok i siedem miesięcy (obecnie osiem), a na nocniku zaczęła siadać już bardzo dawno temu - wysadzałam ją po spaniu w dzień i po nocy, 99% przypadków kończyło się sukcesem. W związku z tym czekaliśmy na wakacje, żeby moc zacząć konkretną akcję, a jak wiadomo letni czas sprzyja braku przeziębień przy mokrej pupie, a ubrania (czytaj: głównie tony majtek) suszą się w tempie ekspresowym.  No i pogoda nam dopisała (taaa, nie ma to jak być w ciąży w lecie stulecia) !

Nocniki mamy trzy (!!!), bo nie chciało nam się biegać i poszukiwać po całym domu tego jedynego. Dlatego też jeden znajduje się na górze u Zośki, drugi na dole w salonie, a trzeci stał się miejscem terenowym na podwórku. A, no i zapomniałabym - mamy jeszcze jeden! Taki specjalny, turystyczny, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Niełatwym zadaniem byłoby ciągnięcie ze sobą stacjonarnego tronu, gdy księżniczka nie chce sikać na trawę, prawda? Przegrzebałam Internet i oprócz jednorazowych rozwiązań, na które nie chciałam tracić kasy (bo w drodze przecież drugie i taki turystyczny gadżet jeszcze się przyda), no i znalazłam - Potette! Nie, nie jest to wpis sponsorowany, to moje odkrycie!Po pierwsze składa się na płasko (chowamy do środka nóżki), więc nie zajmuje dużo miejsca, po drugie Zocha mogła wszędzie zrobić siusiu, a nawet kupkę w drodze gdy wracaliśmy z urlopu (oczywiście chęć pojawiła się w terenie i to na już!), a po trzecie w każdej publicznej toalecie może skorzystać z kibelka, bo Potette jest też nakładką na klozet, z gumowymi końcówkami, przez co się nie rusza.Oprócz sprzętu typu nocnik, matka zakupiła na Internetach podkłady, prześcieradła etc i zaczęła walkę.

O ile szybko: przestała się budzić w nocy na mleko, butlę odstawiliśmy z dnia na dzień, gdy Zocha skończyła rok, smoczek dawaliśmy tylko do spania od 6 miesiąca, a pozbyliśmy się go, 2 miesiące temu w ogóle, przenieśliśmy bez większych problemów do "dorosłego" łóżeczka, o tyle sikanie... hmmm... trochę gorzej :)

Pierwsze próby to 3-4 pary majtek w godzinę, w związku z czym przeszliśmy na pieluchomajty, które nieco ułatwiły sprawę i oszczędziły drewnianą podłogę w salonie. Zaczęła się nauka wołania, samodzielnego siadania na nocnik i tego typu przygody. O ile po tygodniu działania urlopowego i powrót do zwykłych majteczek było na całkiem niezłym poziomie, o tyle powrót do żłobka skończył się zasikaniem 7 kompletów przytarganych przez matkę w 3 godziny. Niekonsekwentnie wprowadziliśmy więc pieluchomajty w żłobku i majty w domu, i tak sobie przez tygodni dwa działaliśmy. Od poniedziałku Zocha ma zwykłe majty i o dziwo jest ok. Pierwszego dnia zsikała się na drzemce (dobrze, że matka zakupiła podkłady do przedszkola), podczas zabawy czasami się zapomni, ale rekord to 2 przesilane komplety, więc źle nie jest. W praktyce idzie jej średnio, wiem, że są dzieciaki, które w tydzień czy kilka dni łapią o co chodzi, czują mocz w pęcherzu i jest świetnie. U nas na świetnym poziomie jest teoria:
- Zosia, jak chce się siku to co trzeba robić?
- Łołać!
- A jak wołać?
- Siku, siku! Sybko!
 W nocy zakładam jej pieluchę, ale jeśli się nie przebudzi z okazji idących zębów, to rano jest suchutka, a nocnik pełny.

Także tego, jesteśmy blisko sukcesu. Kibicujcie nam! Mam nadzieję, że z Julka szybciej zaskoczy! Jakieś rady, wskazówki od doświadczonych w tym temacie wojowników?



poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Tak zwany "prezent od dzidziusia" poszukiwany!

5 października na świat ma przyjść Jula, w związku z czym prezent dzidziusiowy poszukiwany. Nie szukam niczego super drogiego - ot, taki tam drobiazg. Myślałam o ciastolinie, jeśli nie znajdę nic innego. Albo pluszak może? Chętnie też przyjmę propozycje serwisu do kawy, bo to najbardziej siedzi mi w głowie. Wiem,wiem - prezent nie jest najważniejszy, ale czemu by nie? :)


Jakie są Wasze doświadczenia w tej kwestii?

wtorek, 4 sierpnia 2015

Uff jak gorąco!

Fala upałów zalała nas totalnie! W związku z tym faktem porzuciliśmy ojca naszej rodziny i udałyśmy się na wywczas ( jak to się mówi na Podlasiu), a mianowicie do rodziców nad jeziorko. Są w posiadaniu domu i działki, w związku z czym można korzystać na free i do woli! 

Ja mam do zrealizowania ważny projekt, więc nie do końca jest to dla mnie odpoczynek, ale napiszę tylko tyle - kciuki trzymajcie, bo wątpię w powodzenie misji!

Pozdrawiam gorąco (a jakżeby by inaczej) i mam nadzieję,że jakoś dajecie sobie radę z tą falą upałów!

P.S. W sobotę byliśmy pierwszy raz w Zoo z Zosią i radochy miała po pachy! Najbardziej spodobały jej się pingwiny, zwłaszcza że trafiliśmy na porę karmienia i Pan w kaloszach serwował im "byby". Ale zmierzając do celu - te pingwiny to muszą mieć teraz przekichane! Mam nadzieję, że jakoś je tam chłodzą w te gorące dni!


środa, 29 lipca 2015

Żyjemy! W bólu, ale jednak!

Tak, żyjemy i rośniemy. Ja wszerz, a Zocha wzdłuż. Zaczęłam 30tc i przytyłam 10kg, z Zosieńką przez całą ciążę przytyłam tyle! Czyżby moja czekoladowa dieta miała z tym coś wspólnego? :)

Mimo tego,że za 2,5 miesiąca Jula będzie na świecie,  ja nie jestem zupełnie gotowa. Torba niespakowana, ubranka niepoprane, nic nie kupione. Poza imieniem dla małej nie mamy nic. Muszę spiąć poślady i zacząć działać! Jestem na zwolnieniu od tygodnia, więc mam nadzieję,że mi się to uda.

Zosia nosi już 92/98 i jest dużą, samodzielną dziewczynką, która wciąż coś mówi, powtarza i łobuzuje. W sobotę miała wypadek. Biegła z butelką i upadła. Huk, płacz i tulenie do mamy, ale nie wyglądało poważnie. Po kilku minutach zobaczyłam krew i zajrzałam do ust. Wtedy wpadłam w histerię i moje matczyne serce dostało palpitacji. Zosia wbiła lewą jedynkę i dwójkę w dziąsło. Tak, wbiła. Mieliśmy kilka konsultacji - ze stomatologiem, ortodontą i chirurgiem szczękowym. Nic teraz z tym nie robimy - tylko płynna dieta i leki przeciwbólowe. Moja mała dziewczynka jest zdecydowanie dzielniejsza ode mnie. Ja pierwsze 3 dni przepłakałam, ona tylko mówiła,że "boli ząbek". Nie wiem jak mogło się to stać, to był taki zwykły upadek... Cieszę się,że jest cała i wiem, że są gorsze tragedie, ale tak mi jej żal. Najtrudniej jest patrzeć na cierpienie dziecka...





poniedziałek, 8 czerwca 2015

Stokke


Wiecie, że w PL dostępny jest już sklep Stokke?! W ciąży z Zośką oglądałam ich produkty na zagranicznych witrynach, a teraz już jest. Co prawda wciąż ceny są kosmiczne, ale chęć na tę markę jest.


Czy któraś z Was ma ich krzesełko może? Jakieś opinie o nich? FlexiBath znam i dla Julki pewnie kupię :)

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Izba Przyjęć po raz pierwszy!

No oczywiście ciąża bez przygód w moim przypadku to coś niemożliwego, chociaż jak podsumował mój mąż - połowa ciąży i pierwszy raz na IP, więc jest nieźle.

Dawno mnie tam nie było, więc przynajmniej wizyta z przytupem! Zamiast cieszyć się wspaniałą pogodą, w niedzielne popołudnie, zwijałam się z bólu przez 4h. Nospa, paracetamol,gorący prysznic i nic nie pomagało. W szpitalu okazało się,że to kolka nerkowa i po podwójnej nospie domięśniowej ból zmniejszył się na tyle,że przesłałam płakać. Z badań wyszło podwyższone CPR i zapalenie układu moczowego. Pani dr chciała zatrzymać mnie w szpitalu, ale po konsultacji z moją doktorką, której akurat na dyżurze nie było, uzgodniłyśmy,że dostanę antybiotyk do domu, będę leżeć i we wtorek zrobię CRP oraz pojawię się u niej. 

Będę żyła, ale kolki nerkowej nie życzę nikomu!!! Dzisiaj od rana znowu ból, ale już znośmy, bo mogę wstać. Grunt, że Julka ma się dobrze, ja jakoś dam radę. Zochę ominie dzień dziecka u mnie w firmie, ale nie dam rady w tym stanie się z nią pojawić.

Ehhh... 

sobota, 30 maja 2015

Co z tym szczęściem...?

Kiedy ostatni raz czułaś się szczęśliwa? To po prostu. Nie dlatego,że kupiłaś nową kieckę, wzięłaś ślub etc. Tak po prostu!

Mnie dzisiaj dopadło to uczucie, gdy jechałam autem. Dałam muzykę na ful, otworzyłam okno zamiast podkręcenia klimy i poczułam,że jestem absolutnie szczęśliwa. Mam wspaniałą rodzinę, świetną pracę, a za oknem świeci słońce.

Każdej z Was życzę,byście czasami poczuły się szczęśliwe, a może właściwie uświadomiły to sobie od czasu do czasu.

poniedziałek, 25 maja 2015

It's a girl!

W piątek na połówkowym okazało się, że Julek to Julka :) Pani doktor była pewna i nam też zaprezentowała o co jej chodzi, no i to dziewczyna. A przynajmniej taką mam nadzieję, bo chciałabym się już na czymś zatrzymać :)

Nie to, żebym coś miała do chłopców, ale cholernie cieszę się, że Zosia będzie miała siostrę. I tak, wiem - grunt, że zdrowe, ja też tak uważam, ale chyba można sobie czegoś chcieć. No, to ja zawsze marzyłam o dwóch córkach i być może się uda :)

środa, 6 maja 2015

Hormony ciążowe



Julek zaczął dzisiaj odważniej pukać w brzuch, fajne uczucie. Już prawie zapomniałam jak to jest. Wcześniejsze „motylki” zmieniły się w małe kopniaki. I czuję się wciąż wspaniale, nogi jeszcze nie puchną, kręgosłup nie boli, ale… mam okropną cerę! Przy Zoście po pierwszym trymestrze zrobiłam się piękna, a teraz jest coraz gorzej! Krostki, wypryski etc. Czy ktoś ma dla mnie jakiś ratunek? Jedzenie warzyw i owoców w zamian za śmieciowe jedzenie nie pomaga, suplementy biorę, myję twarz etc i nic. Taaak, pewnie muszę przeczekać, bo to wina hormonów, ale czy jakieś oczyszczanie u kosmetyczni pomoże? 

Skoro już o nich mowa, o hormonach znaczy się, to ostatnio sprawiają, że unoszę się kilka centymetrów nad ziemią, gdy pomyślę o mojej córce. Kocham ją z każdym dniem jeszcze mocniej (o ile jest to możliwe) i absolutnie zwariowałam na jej punkcie. Nie to, że wcześniej byłam jakaś mniej czuła, ale teraz mam eksplozję miłości i chcę, aby każdy dzień z tych ostatnich gdy jest oczkiem w głowie, był wspaniały i wyjątkowy. Zastanawiam się wciąż jak braciszek zmieni jej życie, tak realnie. Dzisiaj malowałam się w łazience, Zochnę posadziłam na desce od klozetu, dałam szczotkę do zabawy, a ona pierwszy raz, tak sama z siebie pokazała na brzuch i powiedziała „Julo”. Zawsze po mnie powtarzała z radością, a dzisiaj tak sama z siebie. I buziaka dała w brzucha. Nie rozumie jeszcze o co chodzi, ale świta jej chyba coś o tym „dzidzi” w brzuchu. Czekam na mocne kopniaki, żeby mogła brata poczuć.

Już prawie połowa za mną, niedługo będę matką dwójki dzieci. Cieszę się cholernie i jeszcze bardziej boję…

czwartek, 23 kwietnia 2015

It's a boy?!



Na to wygląda. Wczoraj na usg Pani doktor znalazła tak zwanego fiutka! Stwierdziła, że jeszcze może się zmienić, ale jej się wydaje, że to mały facecik. 22 maja mam usg połówkowe, więc wtedy się pewnie potwierdzi.

Spodziewałam się i obstawiałam, że to chłopak, ale jakoś uwierzyć nie mogę. Liczyłam na siostrę dla Zochy mimo przeczucia, że będzie inaczej.

Zosia dumnie powtarza „Julo” i pokazuje gdzie mama ma dzidziusia, ciekawe co będzie jak już tego bobasa zobaczy po drugiej stronie :)

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

I trymestr



Pierwszy trymestr mogę określić jednym słowem – śpiączka. Z Zośką zasypiałam, ale teraz to już przegina. Padam ok 21 i świadomość wraca mi ok 23.30, przenoszę się więc do sypialni i znów zapadam w sen. Zaczął się drugi trymestr a senność nie ustępuje.

Generalnie czuję się wspaniale i zaczynam rozumieć o co chodzi w określeniu „stan błogosławiony”. Przytyłam do tej pory 3kg, wymiotowałam 2 razy, nic mnie nie boli, paznokcie mam piękne, świetne wyniki. Nie mam też tylko zachcianek co z Zosią. No, brzuch mi wyskoczył i mimo tego, że zaczęłam 16tc, wyglądam jakbym była już w 20tc.

W pierwszej ciąży do momentu, w którym jestem teraz wymiotowałam codziennie, byłam na lekach podtrzymujących, miałam torbiel na jajniku i towarzyszyło mi jeszcze kilka innych atrakcji. Teraz (odpukać) jest świetnie, oby tak dalej!