Sprzęt w końcu doszedł! Mam przepiękną lodówkę, taaak zakochałam się w niej, a dokładnie jej kolorze. Pasuje idealnie do konceptu! Podobnie jak płyta :) W każdym razie kuchnia prawie gotowa. Musimy przyciąć blat i go zainstalować. No i uchwyty, ale to już na spokojnie. Dzisiaj wielkie sprzątanie, a w piątek pierwsza wizyta rodziców w naszym nowym domu. Jak dobrze pójdzie wprowadzimy się najpóźniej pod koniec lutego. Jak dobrze pójdzie zaznaczam...
W kwestii domu to tyle, a wracając do zmiany pracy... Nie chcę jej. Chcę dziecko. Nie poradzę sobie ze stresem i oczekiwaniami w nowej firmie i odliczaniem dni do wznowienia pracy nad Juniorem jednocześnie. Kiedy to zrozumiałam? Dokładnie wczoraj. Dzięki pomocy Pani Joli. Aaa nie pisałam jeszcze kim jest Pani Jola. Otóż ta kobieta ostatnio zajmuje sporo miejsca w moim życiu, a przynajmniej zapewnia mi plany na wtorek i pomaga ogarnąć rzeczywistość. Tak - Pani Jola jest psychologiem. Poronienie, problemy z tatą i moja chęć kontroli wszystkiego zbyt mocno mnie przytłoczyły. Potrzebowałam pomocy. I wiecie co? Wcale się tego nie wstydzę. Po kilku tygodniach zaczynam dostrzegać małe-wielkie kroki.
Poruszyłam z nią temat zmiany pracy, tego, że chcę i nie chcę jednocześnie. I poprosiła, żeby zrobić sobie taki dialog między Magdą zostającą w obecnej firmie i tą z nowej. Proste ćwiczenie, komuś z boku wydające się pewnie co najmniej dziwne i śmieszne, rozjaśniło mi głowę. Szczęścia nie da mi nowa praca, szczęście da mi dziecko. Podwyżka nie wniesie mega ogromnych zmian do domowego budżetu. A ja muszę przyznać się przed samą sobą, że jak nie przyjmę oferty to wciąż będę wartościową osobą, że odrzucenie tej nowej opcji nie sprawi, że będę gorsza. Tak, mam problem z wartościowaniem siebie. Z tym, że wciąż stawiam poprzeczkę wyżej i chcę być najlepsza w każdej sferze. Ale przecież teraz jestem dobra w tym co robię, a nowa praca polegałaby na tym samym. To,że chcę być matką nie jest gorsze od super kariery. A ja chcę być matką! Nie chcę iść ślepo za ambicjami, które narzucił mi mój tata. Które dzięki Niemu często determinują moje życie na wielu płaszczyznach.
Muszę starać się mniej kontrolować. Nie planować, że zmienię pracę i za pół roku zajdę w ciążę. Bo to nie wypali. Nie mierzyć temperatury i nie robić testów owulacyjnych. Od tego nie zostaje się matką. Muszę się odprężyć, żyć pełnią życia, doceniać męża, cieszyć się nowym domem. Być sobą, ale bez ciągłego kontrolowania całego wszechświata. Trudne zadanie.