poniedziałek, 31 grudnia 2012

2013!


Tak... Szczęśliwego Nowego Roku. 

Każdy rok przynosi nowe nadzieje, plany, oczekiwania... Czy mam jakieś na 2013? Chcę zostać mamą. Przynajmniej zobaczyć te II. Kiedyś chciałam schudnąć, nauczyć się czegoś nowego lub znaleźć pracę. Teraz chcę być mamą!

Obecnie ma miejsce próba nr 7. Z okazji antybiotyków mój organizm szaleje i testy owulacyjne pokazują wynik pozytywny od kilku dni, dzisiaj mimo 19dc miałam najmocniejszą kreskę. Totalna anomalia, bo owulacja przychodziła najpóźniej 16dc. W związku z tym cykl ten spisuję na straty, może ten styczniowy będzie szczęśliwszy?

Jeśli mam tylko jedno marzenie, to po co planować i oczekiwać czegoś jeszcze? Może po prostu podsumuję 2012 i to wystarczy? W takim razie:
  • 2012 na zawsze pozostanie szczególną datą, bo w Dzień Matki powiedziałam "Tak" i zostałam żoną,
  • jest to też rok, w którym popsuły się moje relacje z siostrą i końca szaleństwa nie widać,
  • postanowiliśmy kupić dom, ale kredytu już ogarnąć nie daliśmy rady,
  • moja mama skończyła 45 lat, a mi pozostał rok do ćwierćwiecza,
  • poznałam wspaniałych ludzi,
  • odbyłam pierwszą poważną wizytę u psychologa,
  • nasze koty skończyły rok...
I pewnie mogę wyliczać tak w nieskończoność. Mimo wielu wspaniałych wydarzeń ten rok wciąż będzie kojarzył mi się z jednym. Z tym, że straciłam Maleństwo. To już ponad 4 miesiące temu, tak szybko leci czas... Prawie każdego dnia wracam do tego, ale wiecie co? Jest mi z tym coraz lepiej, inaczej zaczynam patrzeć na ten fakt.
Jakieś plany, marzenia?

Mam nadzieję, że Wasz rok będzie lepszy, wspanialszy i niezapomniany. Nie wiem czy chcecie zrzucić kilka kilogramów, rzucić palenie, czy polecieć na Księżyc, w każdym razie niech się uda! Niech ten rok będzie magiczny! 


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Święta, święta...

... na Podlasiu. U rodziców, z -20'C i tonaaaami śniegu. Korzystając z chwili przerwy pomiędzy przedzieraniem się przez zaspy po kolana na cmentarzu, w celu umieszczenia na grobach wianuszków świerkowych (hande made), opłatka i zniczy, a lepieniem pierogów, gotowaniem kapusty, chcę złożyć Wam życzenia. 

 
 Dużo, dużo zdrowia, szczęścia i radości - nie tylko w te świąteczne dni, ale także każdego zwykłego dnia. Kolęd śpiewanych przy stole i choinki zielonej. I mnóstwo miłości, bo ona jest najważniejsza!







Powyżej domowa choinka, poniżej tony śniegu :)






poniedziałek, 17 grudnia 2012

Nice...

Do Wigilii już tylko tydzień, a ja znowu chora. Weekend spędzony z koleżankami na wyjeździe nie przyniósł poprawy stanu zdrowia. Na szczęście mąż wysprzątał mieszkanie i miałam niespodziankę wracając do domu. 

Najbliższy tydzień upłynie więc na wizytach u lekarza i w banku, na spóźnionym wysyłaniu kartek świątecznych i kupowaniu prezentów. Zamiast napawać się radosną, świąteczną atmosferą, ja będę biegać jak kot z pęcherzem, z gilem do pasa i robić wszystko na ostatnią chwilę. Nice! 

Wszystko dzięki mojej kochanej pracy, w która od ponad miesiąca nadawała tempo mojemu życiu. W związku z powyższym lunche i wieczory spędzane w biurze, ograniczyły mi dostęp do wolnego czasu. No i oczywiście w momencie, gdy myślałam, że nadszedł kres tegoż zawirowania, na głowę spadły kolejne dwa projekty. O dzisiejszej Wigilii pracowej przypomniałam sobie dopiero w pociągu do pracy. Zorientowałam się, że wyglądam jak kupa z okazji choroby i mam na sobie sweter. Nice!

Nie chce mi się jakoś tych świąt. Kredyt mieliśmy dostać przed Wigilią, ale zabrakło jednego papierka i oczywiście przesunie nam to wpłatę. Oczywiście jak mój Te pytał, czy dokumencik takowy przedstawić powinien, Pani zapewniła, że jest zbędny. Szkoda, że sytuacja się zmieniła. Nice!

Jeszcze jakieś miłe pomysły od losu? Niech się ten 2012 skończy. Błagam!

piątek, 14 grudnia 2012

Pomoc dla Pana Zenka

Jest sprawa! Otóż jest Pan Zenek - starszy,sympatyczny Pan, któremu trzeba pomóc. Finansowo/materialnie - jakkolwiek. Jest zima,idą święta, a mu potrzebny jest węgiel, jedzenie i ubrania. Apeluję o pomoc/rozprzestrzenienie i załączam link, w którym wszystko macie opisane i obzdjęciowane:



Info odnośnie tego, jak przelać pieniądze/jak wysłać uzyskacie tu: katarzyna.satchell@gmail.com

wtorek, 11 grudnia 2012

I jak tu męża nie kochać...

I jak tu męża nie kochać...? 

Gdy dzień z każdą jego następną minutą wydaje się być coraz gorszy, bo oczy łzawią od porannego śniegu, słowa innej osoby zrobiły Ci przykrość, a na obiad czasu nie ma i jesz banana? Gdy karty miejskiej nie możesz doładować w dwóch alternatywnych miejscach, a jutro biec będziesz musiała szybciej i spać o kilka minut krócej, by zdobyć tenże bilet. I jeszcze tydzień do zakończenia, trwających od ponad miesiąca, kluczowych kwestii w pracy. Słów, zdjęć, prezentacji...

Trywialne szczegóły, małe elementy, nieważne kwestie - w taki dzień składają się w całość i przygniatają Cię całą swoją masą, z impetem...

I jak tu męża nie kochać? Gdy podnieść nie możesz się z kanapy, a on podchodzi i czule całuje Twoje zmęczone usta. I po śledzie idzie, na które masz nagle wielką ochotę. Koty nakarmi, pomasuje dłoń. Ba! I nawet po frytki pojedzie przed 22. Jak Go nie kochać?

Chociaż miał pewnie więcej elementów w przytłaczającej rzeczywistości dnia dzisiejszego i bolącą głowę od zmartwień. On mimo wszystko wciąż przy Tobie trwa i czuwa, troszczy się. Wniosek kredytowy do końca doprowadzi i sprawi, że pierwsze wspólne konto wymagać będzie od Ciebie tylko jednego podpisu. W tych małych, błahych elementach drzemie siła miłości. Takiej codziennej, radosnej i pełnej troski. 

I jak tu męża nie kochać...

poniedziałek, 10 grudnia 2012

wtorek, 4 grudnia 2012

December, be kind!

Zaczął się nieładnie. Mój Te chory, więc nici z bobasa w tym miesiącu, mam mnóstwo pracy i obecnie rozchorowałam się ja. Na zwolnienie iść nie mogę, bo strategie marketingowe na 2013 mają najwyższy priorytet. Do tego dochodzi zamieszanie wokół domu i kredytu. Papierki wszystkie zebrane, ale czekamy na opinię rzeczoznawcy, tak więc wniosku nie złożymy dzisiaj, a najwcześniej w piątek.

December, be kind! Niech choroba odejdzie w kąt, święta zaowocują Fasolką, praca przestanie dawać mi w kość, a wniosek kredytowy zostanie rozpatrzony pozytywnie... Taaak, wiem - dużo tego. Ale czemu właściwie nie miałoby mnie spotkać tyle dobrego? Ciągły stres, strata Malucha i totalny chaos w życiu, czy serio nie należy mi się troszkę więcej szczęścia? 

Chyba cieszę się,że starania zostały odpuszczone w tym miesiącu, dzięki temu nabieram trochę dystansu do tego wszystkiego (co jak wiele z Was pewnie wie, proste nie jest). Bardzo inspirujący był dla mnie post Ags - Czego nauczyly mnie trzy lata starania sie o dzieci. Jest w kin kwintesencja starań o dziecko, to właśnie obecnie czuję, w momencie odpuszczenia i niewyczekiwania na test ciążowy. Ten post jest bardzo bliskim obrazem mojego życia w ciągu ostatniego pół roku. Nie chcę już tak.

Chcę zmienić pracę i nie martwić się tym,że przecież za miesiąc będę w ciąży i zostanę na bruku. Jak widać nie jest to tak proste, więc pewnie szybko mi to nie grozi. Chcę w połowie grudnia napić się dobrego wina, zaplanować picie tego wina, a nie myśleć, że wtedy to już na 100% będę w ciąży, więc nie wypiję. Majtki chcę zostawić w spokoju, a nie zastanawiać nad tym, co w nich zastanę, gdy po raz dziesiąty w ciągu godziny odwiedzam pracowy kibel. Odciąć się muszę. A najlepszą metodę na ciążę jest podobno nowa praca, nowy dom i mnóstwo pasji. Pewnie tak, bo nie myślisz o Fasolce wciąż i wciąż. Nie wiem. Wiem, że chcę odetchnąć i zapomnieć na chwilkę o tym wszystkim co wiąże się dla mnie ze staraniem o dziecko. 

Życzę miłego Grudnia, życzliwego i pięknego!