poniedziałek, 27 października 2014

Drugie?

Pewnie byłoby ciężko teraz mieć drugie dziecko, a może wręcz przeciwnie? Kiedy jest dobry moment na kolejne? Po roku, dwóch, a może po siedmiu?

Między mną i siostrą są 4 lata. Mało i dużo. Najpierw dzieliła nas przepaść, a potem jakoś się to wyrównało.

Nie wiem czy będę umiała świadomie zdecydować, że to już czas i właśnie teraz chcę drugie. Zawsze jest "za" i "przeciw".

Co Wy na to? Jakie jest Wasze zdanie/doświadczenie?

czwartek, 23 października 2014

Słodycze dla niemowlaka?

Notorycznie słyszę pytania, czy Zosia je słodycze, co słodkiego je, jakie smakowitości. No to odpowiadam, że ze słodkiego to... owoce. Nic innego nie dostała z tzw. słodyczy - czekolady, lizaka, żelek, cukierków... 

Nie wiem czy przesadzam, ale jak dla mnie to po prostu nie ma potrzeby częstowania jej takimi smakołykami. To nie ten etap. A je praktycznie wszystko, no z pominięciem cytrusów, truskawek, ogórków z octu, nabiału (chociaż zamierzam już wprowadzić). Brak zębów (tak!!!) nas trochę ogranicza w rozszerzaniu :)

A u Was jak jest? Dajecie słodycze? Kiedy dałyście po raz pierwszy?

poniedziałek, 20 października 2014

Co tam u nas?

Ano byłyśmy tydzień roboczy u moim rodziców. Zocha i ja oraz 200km trasy. To nasze ostatnie chwile na dłuższe wyjazdy, bo od listopada żłobek, od grudnia praca.

Zocha ma się dobrze. Skończyła 10 miesięcy i:
  • waży ok 9,1kg;
  • nosi rozmiar 80/12-18 mies./czasami nawet 86 jeśli chodzi o spodnie;
  • pieluszka 4/4+;
  • ma dużo włosów;
  • wciąż pokazuje różne rzeczy takie jak: indianiec, sroczka robi kaszkę, ojojoj etc;
  • gada jak najęta i chyba rozumie już kto to "mama", a kto "tata", a przy jedzeniu robi "am", wie też że "nie" to znaczy nie robić czegoś i o dziwo w 90% przypadków stosuje się do zakazu;
  • pełza, próbuje raczkować, czasami wstaje, dobrze się wspina, nie chodzi;
  • jest grzeczna, wciąż pięknie śpi, jest piękna, cudowna i urocza.
Ja psychicznie przygotowuję się na rozłąkę i wciąż szyję. Albo kupuję materiały (mam nadzieję, że mąż nie zorientuje się w ilości przeze mnie nabywanej, bo oszaleje). Trochę zamówień już jest, ale czekam na więcej :) A no i chyba szaliki zacznę dziergać. Wieczorami przed tv robię pompony lub szukam inspiracji do działania. W przygotowaniu nowe kroje czapek. Zobaczymy czy wyjdzie.

Miłego tygodnia!

piątek, 10 października 2014

W epicentrum miejskiego życia

Piątek, centrum Warszawy, mnóstwo ludzi, znany lokal, ciepły wiatr i ja z przyjaciółką. Od kilku miesięcy starałam się wyrwać z letargu, umówić się z nią nie zważając na nic. Udało się. Wracam do życia, wracam do ludzi. Powrót do pracy dał impuls. Nie mogę doczekać się powrotu do tego całego zgiełku i gwaru. Wiem, że szybko to wszystko da mi w kość, że za córką tęsknić będę, ale potrzebne nam to obu. Inaczej mogłabym stać się straszliwie sfrustrowaną matką i żoną. 

Makaron był wyborny, lemoniada też. Plotki, ploteczki, łzy i miliard emocji. I niby wokoło pełno ludzi, a tak jakbyśmy były tylko my dwie. 

Brakowało mi tego wszystkiego. Wracam. Wracam do żywych...

poniedziałek, 6 października 2014

No to wracam...

... wyboru za bardzo nie mam. Od grudnia znowu będę korposzczurem. Wszystko zaplanowane, muszę kupić jeszcze drugi fotelik dla Zośki. No i załatwić zaświadczenie,że okulary mi potrzebne do pracy, bo jestem ślepa bardziej niż ponad rok temu. Nazbierało mi się 40 dni urlopu!!! Szał jakiś, bo zawsze byłam na styk.

Dziwnie się czuję, ale potrzeba mi pracy. Muszę gdzieś biec, działać, cieszyć się każdym szczegółem, wolną chwilą. Teraz trudno jest mi się zebrać, uśmiechnąć, bo wciąż mam na wszystko czas. Wiele mi umyka. Żeby trochę uzupełnić grafik zajęłam się portalem kulinarnym i odpaleniem bloga z fantami, które szyję. 

Trzymajcie za mnie kciuki!

czwartek, 2 października 2014

Powrotu do pracy ciąg dalszy

No, to jak już wszystko było ustalone, co co się stało? No wysrało się, za przeproszeniem, standardowo. Szef zadzwonił, że może jednak od grudnia, a nie od stycznia, że może nie tam gdzie wcześniej tylko w drugiej siedzibie, że może...

I weź nie przyjmij oferty. Jak wrócę miesiąc później, to wciąż może czekać na mnie to samo stanowisko, które chce mi dać teraz lub coś gorszego. Tak, wiem - musi to być stanowisko o tej samej wadze etc, ale można zrobić to tak,żeby mi się nie podobało. Szef taki nie jest, ale nie wiem co będzie, jak pokrzyżuję mu plany. Żeby było prościej to kolejny head hunter do mnie dzwoni i spotkać się chce, bo pracę ma. 

Nie wiem czy nie lepiej byłoby towar w Rossmanie wykładać lub coś w tym stylu - bez dojazdów i spokojniej. Korporacja męczy. 

Plus jest taki, że Zoch będzie w żłobku tylko do 14.30. Potem przejmie ją Pani Danusia - sąsiadka nasza znaczy się. Nie będę musiała lecieć na łeb na szyję, bo najwyżej zapłacę za kolejną godzinę, a moje dziecko nie będzie odbierane ostatnie.

Sok wyciśnięty z jabłek wypiła. Przełom jest, bo niczego oprócz wody nie chciała. Dzieciak chyba co dobre i takiego z buteleczki nie chce :)