wtorek, 25 lutego 2014

8/52 - pierwsze razy

Pierwsza infekcja. Już wyleczona!
Pierwsza daleka podróż. 200 km do dziadków!
Pierwsza dłuższa rozłąka z tatą. 4,5 dnia bez siebie!
Pierwszy raz kurtka zamiast kombinezonu. Duża dziewczyna!

czwartek, 20 lutego 2014

Wizytowo-podarkowo

Odkąd urodziła się Zosia ustawiła się do nas kolejka rodziny i znajomych, aby to Małą Pannę zobaczyć na własne oczy. Wizyty zaczęliśmy w styczniu i tak większość weekendów i wieczorów wypełniła się ludźmi. Staraliśmy się to robić w sensowny sposób, żeby Zocha nie miała nadmiaru miłości :)

Niektóre wizyty były wspaniałe, inne nieco mniej. "Pomocne" rady od cioci i goście siedzący u nas 4h, ewidentnie nie należą do miłych wspomnień. Ale, ale! Większość to, tak jak napisałam wcześniej, wspaniałe chwile! A ja siedząc w domu i mając mały kontakt z realnym światem aż drżę, żeby się z kimś spotkać! Zośka oczywiście większość czasu przespała, jak to dziecko :) 

I może niektórzy pomyślą, że powinno się mega ogarniczać takowe wizyty, ale jak to powiedziała moja mama "macie wielkie szczęście, że tyle osób chce Was odwiedzić, że chce zobaczyć Wasze szczęście i nie jesteście im obojętni". Tak to właśnie postrzegam.

Oczywiście Zosia dostała mnóstwo podarków! Dużych i małych, kolorowych i czarno-białych, takich na teraz i takich (o zgrozo!) na za rok, potrzebnych i zupełnie zbędnych... Większość ubranek, które znalazły się w naszym posiadaniu jest na 9 miesięcy i uwaga - na rok. No, ale przeciesz nic się nie zmarnuje! Cieniutkie leginsy i bluzeczka (ewidentnie letnie, które przeznaczone są dla rocznego dziecka), przecież idealnie przyda się w grudniu! Ale bez narzekań - piżama będzie.

Chciałam jednak napisać o dwóch wyjątkowych osobach i ich podarkach. Pierwszy przyleciał do mnie aż zza oceanu. Tak, dokładnie tak! Bardzo dawno temu, gdy Zosia była marzeniem, pewna wspaniała kobieta napisała, że dostanę hand made'owy kocyk. I słowa dotrzymała. A jakże! No w paczce znalazło się także cudne ubranko dla Panienki i... coś dla mamy! Pierwszy raz ktoś pomyślał o mamie, miło! Drugi prezent przybył do nas wczoraj, osobiście! Piękne, róziowe ubranko, cudowna misiowa książeczka (którą miałam w planach zakupowych) i żonkile! A no i sernik był, ale już go nie ma :)  W końcu udało nam się znowu spotkać ze sprawczynią tegoż zamieszania, bo chociaż mamy do siebie tak blisko, to zawsze jest "coś".


Dwie wyjątkowe kobiety, chociaż zupełnie inne na wielu płaszczyznach. Jedną znam tylko z opowieści, ze zdjęć, internetowych rozmów. Drugą poznałam osobiście dzięki blogosferze i dziwnym zrządzeniem losu pracujemy i mieszkamy niedaleko siebie ( yyy, no tak - ja nie pracuje już dawna, znaczy się zatrudniona tam jestem!). Tak naprawdę niewiele o nich wiem, a jednak czuję, że są mi tak bliskie! Jestem gdzieś pomiędzy nimi, z rodziną, pracą, zainteresowaniami. 

Kochane! Dziękuję, że jesteście :*

niedziela, 16 lutego 2014

7/52 - sowa przytulanka!


Dzisiaj Zosia dostała nową przytulankę, a raczej jej prototyp. Wiem już, że stary obrus nie nadaje się na oczy, bo się pruje, a przyszycie małych, czarnych kropeczek wcale nie jest takie proste. Sowa jest prawie tak duża jak Zoch, ale kolorowe metki przypadły jej do gustu, od razu złapała za różową. Przypadek? Nie sądzę :P

sobota, 15 lutego 2014

Ile razy budzi się w nocy?

Dzisiaj byliśmy pierwszy raz na domówce z Zosią. Co prawda tylko 2 godziny, ale jak na dwumiesięczne dziecko to i tak chyba nieźle. I właśnie tam padło pytanie z ust mamy 4-miesięcznego malucha : ile razy budzi się w nocy? 

Ale jak to ile razy? Ona się nie budzi, zasypia i śpi. Tak po prostu. Okazało się, że synek znajomej budzi się co 3 godziny, a nasza pięknie śpi. Pewnie padną głosy, że jak jest na mm to śpi, a jak mały jest na naturalnym to nie. Koleżanka ze szkoły rodzenia ma córeczkę starszą o 3 tygodnie od Zosi, od urodzenia na mm i do 23 jest walka, żeby zasnęła, a po 3-4h  już się budzi. Nie uważam więc, że jest to wyłącznie związane z pokarmem. 

Co w takim razie sprawia, że Zosia przesypia noce, a na dodatek jest grzeczna w dzień? Rytuały. Tak, zdecydowanie to! Po 4 tygodniach walki z Młodą, po bujaniu, noszeniu, kołysaniu w wózku miałam dosyć i jej, i siebie, i całego tego naszego majdanu. Sąsiadka pożyczyła mi książkę Tracy Hogg, która pomogła mi zrozumieć moje dziecko. Nie, nie siedziałam z książką i nie robiłam z uporem maniaka dokładnie tego, co było w niej napisane. Po prostu starałam się zrozumieć dziecko. Autorka słusznie zauważa, że każdy z nas ma plan dnia i dziecko też powinno go mieć. Nieważne, czy zaczynamy dzień od kawy, czy wyłączenia 3 budzików z rzędu i nieważne czy kończymy go prysznicem, czy dobrą książką przed snem - mamy plan. 

Tydzień walczyłam, by przyzwyczaić Zosię do tego, by zasypiała w ramionach, na spokojnie, gdy siedzę, a nie wyczyniam cuda. Udało się. Potem karmiłam "na śpiocha", żeby przyzwyczajała się do dłuższego spania, pilnowałam też karmienia dokładnie co trzy godziny. Nie omijaliśmy kąpieli o 19.30, żeby nie wiem jak mocno nam się nie chciało. 

Obecnie Zosia budzi się o 5-6, zmieniam jej pieluchę i karmię, a po 40 minutach zasypia i budzi się ok 7-8. Po 3 godzinach od pierwszego karmienia znowu dostaje jedzenie, bawimy się, ja jem śniadanie i piję kawę, i Mała zasypia na ok 30-40 min. Staram się wydłużać czas karmień do 3,5h , co nie zawsze się udaje. W każdym razie mamy już tylko 6 karmień na dobę, a najdłuższa drzemka jest w okolicy 14-16 i wtedy potrafi przespać 2h! O 18 przychodzi tata i przejmuje Zochę. Bawi się z nią, śpiewa jej, a o 19.30 kąpie, karmi i usypia w kilka minut. O 20.30 - 21 jesteśmy wolni! Czasami zasypia jak kamień, a czasami musimy iść do niej raz czy dwa. No i dzielnie śpi sama w swoim pokoiku!

Nie piszę tego, żeby się wymądrzać i chwalić. Chodzi mi o to, że ja po pierwszym miesiącu byłam zdesperowana. Były dni, że było absolutnie cudownie, ale potem następowały długie dni masakry. Nie twierdzę, że każde dziecko można tak "ustawić", bo pewnie zależy to od charakteru, ale pewnie można przynajmniej troszkę ułatwić sobie życie. Ja nie wierzyłam, że można się wysypiać i mieć 2-miesięczne dziecko jednocześnie, a jednak! Potrzeba dużo wytrwałości, cierpliwości i konsekwencji - a to też proste nie jest! Było zmęczenie i płacz też był, ale udało się! Jestem szczęśliwą mamą. Nawet jak Zocha zaczyna się drzeć, to wiem co powinnam zrobić, żeby ją uspokoić.

Macierzyństwo staje się dla mnie coraz piękniejsze!

środa, 5 lutego 2014

Zmiany

 Bo zawsze byłam zorganizowaną osobą. Taką, która planuje i trzymać się tego stara. Kupuje prezenty na kilka tygodni przed, myśli o tym co ugotuje, gdy w weekend wpadną znajomi, a rachunki płaci jak tylko je dostaje. 

Był tez plan dnia i tygodnia. Kawa o poranku była, gruntowne sprzątanie w sobotę, a ogarnianie w środę, no i chwila tylko dla siebie w ciągu dnia, książka czytana w pociągu. 

Tak, to wszystko było. No i szczęście też było. Nie takie pełne i bezgraniczne jednak. Od 8 tygodni mój świat przewrócił się do góry nogami. Nie zawsze udaje mi wszystko jednak.

Teraz jest inaczej. Szczęściem i miłością wypełniam swój grafik,a reszta schodzi na drugi plan. Odkurzam o 21, a kawę piję już nie o poranku. Wieczorem dom wygląda jak pobojowisko, a obiad gotuję na dwa dni. Ale dobrze mi z tym! I chociaż czasami mam ochotę przespać cały dzień, to jeden uśmiech sprawia, że siła wraca i energii zastrzyk dostaję.

Już trzecią noc Zosia spędzi w swoim pokoju, a mnie rano obudzi dźwięk elektronicznej niani. Ja znowu zapomnę czy jest środa, czy czwartek i do południa chodzić będę w piżamie. Jest inaczej, ale jest pięknie!