piątek, 29 marca 2013

Dupsko!

Ciąża. Kolejna, nie moja... kolejnej koleżanki z pracy. Pobrali się w październiku i w październiku zostaną rodzicami. My w maju nie zostaniemy, ba - nawet nie w grudniu! Najpierw wiadomość ucieszyła mnie strasznie, była euforia, uśmiechy, pytania. Potem samotnie paląc papierosa pomyślałam,że ja nigdy matką nie zostanę. Pierwszy raz stało się do dla mnie bardzo realne. Chcecie czasami czegoś bardzo mocno, nie wiem - pracy, wycieczki, samochodu, i dookoła innym się udaje, a Wam nie? Ja tak właśnie mam. Wiem,że bez względu na to co zrobię, ciężarna nie będę. Smutne. 

Smutne i przykre, jednocześnie tak realne. Przeraża mnie to. Nie chcę świąt, już nie... rozważam kłamstwo i spędzenie świąt w domu. Tylko z moim Te. Chyba to zrobię...


Ale Wam życzę

!!!

wtorek, 19 marca 2013

Dzieci porzucone, dzieci niczyje

Tak wiele z nas pragnie być matkami, a tak trudno jest marzenie to spełnić. Czasami macierzyństwo nas zaskakuje, ciąża pojawia się nieoczekiwanie, nie zawsze są warunki, aby to dziecko wychować. Wiele kobiet podejmuje wyzwanie, słysząc bicie serca, widząc małe rączki na usg, czując ruchy dziecka... Również nieoczekiwanie staje się matką i pragnie tulić maleństwo, za cenę wszystkiego - kariery, podróży,nieprzespanych nocy, ubóstwa...

Podziwiam te kobiety, wszystkie! Nawet te, które są rekinami businessu, mają świetną pracę, mieszkają w centrum Warszawy na 10 piętrze, są zgrabne i mają "wszystko". Bo dla nich to też jest wyzwanie, muszą porzucić większość dotychczasowych zajęć i stać się w głównej mierze matką. Dla nich jest to pewnie równie trudne, jak dla nastolatki, która "wpadła" na studniówce. Te wszystkie kobiety są bohaterkami! Nie? Urodzić i wychować w takich sytuacjach to nie jest bohaterstwo? Dla mnie jest. Można przecież usunąć lub porzucić swoje dziecko gdzieś w bramie, parku, piwnicy... Tak, to zdarza się o wiele częściej niż mówią w mediach.

Basia przesłała mi linka, do artykułu. Wzbudził we mnie ogromne emocje. Łzy napłynęły do oczu, a serce zaczęło krzyczeć. A Ty co być zrobiła widząc takie zawiniątko? Dzieci porzucone, dzieci niczyje...Matki nie zrzekają się praw podpisując dokumenty, dziecko czeka coraz dłużej...

Wiecie co jest najgorsze? Że te maluszki przestają płakać. Po pewnym czasie w ośrodku już wiedzą, że nie ma po co płakać, że nikt nie przyjdzie i nie przytuli... bo opiekunek jest za mało, bo nie mogą się rozdwoić, bo nie ma tam matek... Polecam materiał Adopcja po polsku.


środa, 13 marca 2013

Mieszane uczucia

Nie wiem czy jest dobrze, czy źle. Ze mną, moim życiem, wynikami... ale po kolei..

W końcu stwierdzono,że mam problem z tarczycą Dostałam tabletki, jakąś niską dawkę, którą będziemy testować przez 6 tyg (?!). Pani dr powiedziała,że mój tłuszcz to tylko moja zasługa, a nie tarczycy, ale dzisiaj na usg lekarz zasugerował mi jednak zmianę prowadzącej. Powiedział, że zmian ogniskowych nie ma, ale są jakieś tam inne, i że krew szybciej pokazuje co jest nie tak,że dodatkowe kilogramy to efekt tarczycy, i że pewnie zasypiam na stojąco. Trafił.

Ja się tylko pytam do cholery, czemu wcześniej nikt mi nie stwierdził tego,że jest źle. Od marca 2012 wciąż mówię, że mam problem z tarczycą. Robię z uporem maniaka TSH i wciąż jest w normie. Poszłam do kliniki i dr Jacek od razu stwierdził,że coś jest nie tak. No i proszę! A mogłam nie poronić lub mieć już dawno dzidziusia. Obecnie mam uczucia mieszane - cieszę się,że coś wyszło i wiem co leczyć, z drugiej strony będzie to trwało wieki, a już mogłabym mieć ustabilizowane wszystko.

Coś pozytywnego? Wczorajsze domowe SPA dało radę. Ochrzciłam nową wannę i przy świecach, oglądając Oczy szeroko zamknięte wykonałam kila zabiegów :) Świece, ciepła wodą, piękne zapachy i film. Tego mi było trzeba. Było woskowanie nóg zakupioną jakiś czas temu prawie profesjonalną "maszyną", krem pod oczy, a na koniec masaż. Nie żebym sama go wykonała, moim masażystą został standardowo Mąż :) Wspaniale było oderwać się na 2-3 godziny od rzeczywistości. 

Teraz może serio zapomnę o dziecku z okazji tych wyników? No i dzięki pomocy Pani B., która wymyśla mi wciąż zajęcia, którym mogłabym się oddać i wkłada mi miliardy pozytywnych myśli. Podobnie działa Basia, która to lada dzień urodzi Anulkę. Uwielbiam Was, wiecie?

Kolejna pozytywna rzecz? No to przeczytajcie już u Agi. Wniosek: warto walczyć, nie poddawać się!

Jest więc dobrze, czy źle? Sama nie wiem. Jest jak jest. Chyba żegnam się z wizją dziecka przez najbliższy rok. Tarczycy nie przeskoczę, prolaktyny też nie. Jak to powiedziała Pani B. - wiosna idzie, kwiatkami się zajmij. No to się zajmę. I spacerami też. Może dietą? Może zarażę się od Baśki sutaszu? Nie wiem. Tyle opcji dookoła. Dzisiaj będę sprzątać. Zostaję sama w domu, trzeba będzie zabić nudę

A dzisiaj już środa, wiecie? :)

sobota, 9 marca 2013

Przestaję oddychać...

Nie, nie jestem w ciąży. Tak jak mówiłam. Wynik bety negatywny. Przestałam brać Duphaston, oczekuję okresu.

Jestem u rodziców, całą wczorajszą drogę płakałam, z bezsilności, braku wiary i przeraźliwego smutku. Od wyskoczenia z samochodu i walnięcia głową w drzewo uratowała mnie Pani B. Swoją mądrością życiową i upartym wmawianiem mi, że będzie dobrze. Dziękuję...

Przed chwilą spotkałam w sklepie woźną z liceum. Powiedziała mojej mamie, że nie mogła mnie poznać, bo tak się spasłam. Tak - stałam obok. Skomentowała,że moja mama wygląda jak szesnastka, a ja niebardzo. Mama odpowiedziała jej,że dobrze mi się powodzi i tyle, więc ona znowu zaczęła komentować zwiększenie mojej wagi o 15-20kg. Powiedziałam tylko jedno - za dobrze zarabiam i niestety stać mnie na wszystko, więc przytyłam. Wtedy odpuściła i poszła. Tak, było mi bardzo miło. Hamowałam łzy. Przecież ja chcę schudnąć. Nie cieszę się, że z rozmiaru 34 przeszłam na 38 (z wciągniętym brzuchem). Tylko nie daję rady zrzucić tych nadprogramowych kilogramów. Nic nie pomaga. Stawiam, że to hormony. Ale przecież nie jestem gorsza z tego powodu. Cholera nie trzeba być mega laską, żeby być świetną kobietą!

Nie mogę zajść w ciążę,nie mogę schudnąć, nie mogę patrzeć jak mój mąż stara się nie załamywać... Pociesza mnie, przytula i ociera łzy. A ja pierwszy raz od roku nie jestem zdenerwowana na to wszystko. Jestem bezsilna, płaczę i nie potrafię już być dzielna. Przestaję oddychać, umieram z bezsilności... chcę zasnąć i się nigdy nie obudzić. Wiem, że zarówno na niepłodność, jak i na moją wagę, samopoczucie jest wiele racjonalnych pomysłów, ale moje serce nie daje rozumowi dojść do głosu. Ono pęka i milion małych kawałków i nie chce się pozbierać, żyć dalej.

Przestaję oddychać...

czwartek, 7 marca 2013

Bezsilność

Im bliżej do testu, tym bardziej nie chcę go robić, bo wiem, że będzie negatywny. Mam PMS, boli mnie brzuch i czuję się cholernie bezsilna. Jeśli chcę mieć dziecko, to odpuścić nie mogę i iść na spontan, bo muszę brać leki. Odprężenia więc nie będzie. Mam ochotę płakać i krzyczeć, drzeć się na tę ogromną niesprawiedliwość, skoczyć z mostu...

Chcę być matką. Nie mam siły na walkę. Ogarnia mnie bezsilność.

sobota, 2 marca 2013

Marcowa przeprowadzka!

Tak, w końcu zaczęliśmy przeprowadzkę na poważnie. Kuchnia,salon i sypialnia gotowe, więc zaczynamy przenosiny! Firma przeprowadzkowa będzie w poniedziałek, a do tego czasu przewozimy pożyczonym autem (dziękuję Basiula!) to, co się da. Dlaczego musiała ratować nas moja wspaniała przyjaciółka? Bo Mazdą mx5 trwałoby to 100 lat! 

Koty niezwykle uradowane pierdzielnikiem w mieszkaniu. Biegają jak szalone, wynajdują brudy i znikają w przeróżnych zakamarkach. Nie są mi w stanie zrujnować jednak pozytywnego nastroju, radości z przeprowadzki i przecudnego słońca, które nas w dniu dzisiejszym dopieszczało :)

Idzie wiosna, jak nic!