Zła jestem trochę na siebie, bo zwlekałam. Słuchałam wszystkich dookoła i wypierałam moje przeczucie, że coś jest nie tak. Bo przecież każde dziecko rozwija się w swoim tempie, bo z moim dzieckiem jest wszystko w porządku. Jest taka mądra, główka pracuje jej prawidłowo, ładnie je, pięknie gaworzy, sylabizuje, może po prostu jest trochę leniwa? Plus jest taki,że w końcu poszłam mimo komentarzy, że przesadzam.
Moja córka ma 9 miesięcy, od 13 dni. Pełza, nie raczkuje (tak, wiem, nie wszystkie raczkują), nie staje na kolankach i raczkach, nie buja się do przodu i tyłu, nie siada sama, nie podnosi się na szczebelkach w łóżeczku. Musiałam to głośno powiedzieć kilka razy,żeby uwierzyć. Wypłakać się i zacząć działać. Pani rehabilitantka powiedziała, że zacznie chodzić i bez ćwiczeń, będzie miała 1,5 roku ale zacznie. Wiązać się to jednak może z wadą postawy, wadami zgryzu, dysgrafią. Dlaczego? Bo ma schowaną w barkach głowę, słabe ręce, asymetrię na prawą stronę podczas siedzenia i zero mięśni brzucha. Odruchy obronne jak dziecko półroczne.
Rehabilitujemy metodą Vojty. Nie zgadzam się, że to brutalna metoda, która wywołuje ból, a przynajmniej nie u mojego dziecka. Gdy pierwszy raz Pani pokazała ćwiczenie, Zosia płakała, gdy po niej powtórzyłam ja - przestała. Widziała ją pierwszy raz i płakała, bała się. Boi się lekarzy i gabinetów. Gdy ja lub mąż z nią ćwiczymy wszystko jest ok. Po kilku dniach sukces - z pozycji leżącej na boku, przekręciła się na brzuch, tak jak powinna. Wcześniej leżała i czekała kiedy skończę.