wtorek, 8 kwietnia 2014

Rodzić z partnerem czy bez?

Dzisiaj obejrzałam Miasto Kobiet, gdzie tematem był wspólny poród. Skłoniło mnie to po raz kolejny do przemyśleń na ten temat. Co właściwie o tym myślę? Jakie jest moje zdanie?

Każdy ma swoje potrzeby, lęki, oczekiwania, więc powinien zdecydować razem z partnerem. Nie każda kobieta chce mieć przy sobie faceta, nie każdy facet ma ochotę towarzyszyć kobiecie. Jest to tak indywidualna kwestia, że nie odważyłabym się nikomu poradzić jak powinien poród wyglądać, ale mam kilka wskazówek do podjęcia decyzji.

Po pierwsze - szczera rozmowa! Trzeba to najnormalniej w świecie przegadać. Obie strony powinny zwerbalizować swoje potrzeby i obawy. To wspólna decyzja, nie tylko kobiety i nie tylko mężczyzny.

Po drugie - stopień intymności! Jaki jest Wasz związek? Na ile oboje sobie pozwalacie? Każda para jest inna i nie każda chce lub nie towarzyszyć sobie podczas "kupy". Na szkole rodzenia położna powiedziała nam, że jeśli jesteśmy w stanie "puścić przy sobie bąka", to możemy wspólnie rodzić :)

Po trzecie - jak wygląda poród! Niby każdy wie skąd wychodzi dziecko i jak to się odbywa, to jednak nie zawsze wie, że są różne fazy porodu. Facet może być przy pierwszej, gdy skurcze są lekkie, potrzebny jest masaż i woda, a wyjść, gdy zaczyna się już "akcja". Trzeba przegadać jak to wygląda i czego można się spodziewać.

My zdecydowaliśmy się na wspólny poród. Gdyby nie mój mąż pewnie zwiałabym z sali porodowej. Wspierał mnie i pomagał wytrzymać te ciężkie godziny. Wszystko trwało długo, męczyłam się okropnie, Zosia nie chciała zejść. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym wtedy być sama. Na sali operacyjnej, gdy musiałam zostać sama, straciłam poczucie bezpieczeństwa.Gdy go zobaczyłam, wiedziałam, że już po wszystkim i dziękowałam, że już jest.

Co on o tym wszystkim myśli? Przy drugim porodzie też chce być. Nie ma traumy, nie stracił mną zainteresowania. Jedyne czego żałuje to, to że nie widział Zosi od razu po wyjęciu z brzucha, że ominął go "cud narodzin". Zobaczył ją po 15-20 minutach, umytą, zawiniętą. Nie mógł jej przytulić, zobaczyć małych stópek. 

Ja widziałam, przez chwilę. Trwała ona jednak zdecydowanie za krótko. Zabrakło mi kontaktu z moim dzieckiem.

Kolejne postaram się urodzić naturalnie. Mam nadzieję, że tym razem się uda. Mimo ogromnego bólu i złych wspomnień marzę o tym, żeby wziąć z ramiona nowo narodzone dziecko. Nie czekać, nie zastanawiać się jak wygląda, bo wdziałam je tylko przez kilka sekund.

Jaki morał? Zastanówcie się, przemyślcie i przegadajcie! Może to być najwspanialszy wspólny moment życia i wręcz przeciwnie. Nie ulegajcie modzie na rodzinne porody, nie róbcie tak, bo tak wypada etc. To Wasza decyzja i Wasz moment!


P.S. Tak, wiem - pisałam wcześniej, że kolejny raz też będę chciała urodzić przez cc. Okazuje się jednak, że siedzą we mnie te same myśli, które siedziały przy Zosi - krążą wokół sn.

21 komentarzy:

  1. Tu piszesz, że chcesz urodzić naturalnie, a tu: "Teraz już wiem, że znieczulenie to bardzo fajna sprawa i nie ma co się mu opierać. Wiem też, że oksytocyna sprawia, że skurcze są jeszcze mniej przyjemne, i że kolejne dziecko urodzę przez cc. Boję się przezywać tego jeszcze raz, nie zaryzykuję porodu sn. "

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po przeczytaniu książki J.Kalyty ''Położna. 3550 cudów narodzin" zmieniłam zdanie. A chyba tylko krowa zdania nie zmienia (chociaż może jej też się czasem zdarza?). Uświadomiłam sobie, jak wiele mnie ominęło, i że ta chwila warta jest wszystkiego.

      Usuń
    2. no, dokładnie:) krowa nie zmienia, a może i zmienia zdanie:) - tego nie wiemy:) A ja uświadamiam sobie każdego dnia, że jest tyle kobiet, które nigdy nie urodzą a ni przez cc, ani naturalnie, no i co one biedne mają powiedzieć?

      Usuń
    3. zresztą jestem prawie na 100% pewna, że skończy się cc, choćbyś zaczynała normalnie. Nie piszę żeby zdołować, ale takie są realia niestety

      Usuń
    4. Pewnie tak, ale gdybym miała wybierać, to chcę naturalnie :)

      Usuń
  2. Ja cale zycie chcialam rodzic z Mama, bo wiadomo, ze kobieta kobiete zrozumie najlepiej, ale kiedy zaszlam w ciaze zadecydowalismy wspolnie, ze tak Ojciec bedzie przy porodzie, przy mnie, przy Nas. Moj pierwszy porod tez byl ciezki I dlugi, a moj Maz? Myslalam, ze bedzie mdlal, a on zagladal co nuz na dol, wydawal polecenia, wspieral I podawal wode. O lepszej pomocy snic nie moglam... drugie dziecko urodzilo sie ekspresowo, troszke za wczesnie, ale Maz tez uczestniczyl. Nie wyobrazalam sobie inaczej.
    Szanuje prywatnosc, ale niektore kobiety powinny byc szczere z wlasna soba. Moja kolezanka stwierdzila, ze przy mezu rodzic nie bedzie, bo nie chce wygladac jak 'zarznieta krowa'. Do porodu zrobila sobie makijaz I pomalowala paznokcie...to do cholery idziesz na rewie mody , czy rodzic dziecko??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto co lubi. Ja nie wyobrażam sobie siebie z pełnym makijażem po tym co przeżyłam. Dopiero wyglądałabym jak "zarżnięta krowa" gdybym się pomalowała i moja "tapeta" spłynęłaby do połowy.

      Usuń
  3. Naturalnie? Pamiętam post w którym pisałaś, że na pewno będziesz chciało rodzić 2 dziecko przez cc.
    Mi też brakowało możliwości kontaktu z dzieckiem od razu po porodzie, ale nie żałuję, że mój poród skończył się tak, a nie inaczej, nie będę się upierać przy żadnej metodzie porodu następnym razem, będzie co ma być. Jeśli jednak naturalnie to ze znieczuleniem.
    Jak byłam w ciąży nie chciałam, żeby mąż był przy mnie, wolałam swoją mamę i początkowo ona była ze mną, ale gdy tylko M. dojechał z pracy to on przy mnie był. Bardzo się cieszę, że zmieniłam zdanie pod koniec ciąży, bo jego obecność była dla mnie nieoceniona, podobnie jak Tobie bardzo brakowało mi go podczas cc, chociaż byłam tak wymęczona, że było mi już wszystko jedno.
    U nas M. mógł zobaczyć dziecko praktycznie od razu po urodzeniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się upierać przy sn nie będę - postaram się jedynie :) Wiem, co pisałam i wiem też, że po urodzeniu Zosi zarzekałam się, że nigdy więcej dzieci :) Teraz chcę i dziecka i naturalnego porodu. Kto zrozumie kobietę? :)

      Usuń
  4. Ja oba porody miałam wspólne i nie wyobrażam sobie żeby było inaczej. Mąż przecinał w obu przypadkach pępowinę i z ciekawością "zaglądał" co tam się dzieje, mimo że Go odganiałam. Jedyne wspomnienia jakie ma, to niewyobrażalne szczęście i miłość, nie potrafiłby siedzieć pod drzwiami i czekać, musiał w tym uczestniczyć. Po pierwszym porodzie nie mógł się nadziwić jaką siłę musi mieć w sobie kobieta i jak mnie podziwia. Docenia to do dziś. Także jak dla mnie to polecam, taki poród nas zbliżył. Ale jak piszesz, pary są różne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas też zbliżył i nie wyobrażamy sobie oboje, żeby następnym razem miało być inaczej. No chyba, że los tak wybierze.

      Usuń
  5. oba moje porody były miłe i przyjemne :)
    tak, mogą takie być.
    szybkie, praktycznie bezbolesne.
    rodziłam z mężem.
    nie pomógł i nie przeszkadzał, nie było an to czasu ani okazji :)
    dla niego niewątpliwie był to ważny moment.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę i kolejnego też Ci takiego życzę :P

      Usuń
  6. Niewątpliwie "wiele magii" umknęło nam przez cc, ale najważniejsze jest dobro dziecka. W naszym przypadku to Mąż mógł się zajmować Małą w pierwszych godzinach jej życia. To on ją kangurował, tulił, głaskał, nosił. Wiem, że z tego powodu jest bardzo dumny i silnie związany z córeczką. Tych wspomnień nikt mu nie zabierze... I mimo, że mu zazdroszczę to cieszę się razem z nim. Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę. Ja urodziłam o 22, więc pokazali Zosię tacie i go wygonili z oddziału. Nie było możliwości pozostania chociaż na godzinę z Małą. Ona leżała w kuwetce u pielęgniarek, ja na sali pooperacyjnej, a mąż w domu. Masakra.

      Usuń
  7. ja zaczęłam rodzić naturalnie, mąż mnie wspierał, masował, pomagał, aż akcja stanęła i trzeba było cc no i wtedy wiadomo na sali byłam podobnie jak Ty sama...Polę widziałam też przez chwilę dali mi ją do policzka, popłakałam się, a mąż zobaczył ją wcześniej niż mnie...ale bardzo mi pomogło to,że przez te 10h był ze mną :)
    jestem jak najbardziej ZA :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Też oglądałam ten program i powiem tak, że nie wyobrażam sobie żeby mąż mnie zostawił w takim momencie. W programie tylko mówili o tym co może się stać z psychiką i relacjami kiedy facet będzie zmuszony do uczestniczenia w porodzie ale nie powiedzieli nic o tym co może poczuć kobieta kiedy wie, że jej facet nie chce z nią być w takiej ważnej chwili. Mój mąż na szczęście chciał być przy pierwszym porodzie i wszystko było w porządku, nie poczuł do mnie obrzydzenia ani nie stracił mną zainteresowania. Teraz zapytałam go czy przy drugim porodzie chce być, powiedział, że inaczej sobie nie wyobraża. Więź między nami jest bardzo mocna - dobrze wiedzieć, że mam na kogo liczyć w każdej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  9. My rodziliśmy razem. Chcieliśmy tego oboje z różnych przyczyn. Mąż bardzo mi pomagał, wspierał i czułam się bezpieczniej w jego obecności. Dziś jednak zmieniam zdanie i jeśli kiedyś znów będę na porodówce to chcę być tam sama. Widok rodzącej żony nie zawsze dobrze wpływa na związek:/ U mnie dużo się zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli możesz to napisz co się zmieniło, jakie są Twoje odczucia i obserwacje

      Usuń
  10. przezylismy dwa wspolne porody . maz spisal sie super.. no i ja tez oczywiscie :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nie wyobrazam sobie zeby meza przy porodzie nie bylo. Jestesmy partnerami, wspieramy sie w trudnych chwilach. Jesli mialby przestac sie mna interesowac bo zobaczyl mnie w estetycznie nie najlepszym stanie to skloniloby mnie to do zakwestionowania podstawy naszego zwiazku.

    OdpowiedzUsuń