piątek, 10 października 2014

W epicentrum miejskiego życia

Piątek, centrum Warszawy, mnóstwo ludzi, znany lokal, ciepły wiatr i ja z przyjaciółką. Od kilku miesięcy starałam się wyrwać z letargu, umówić się z nią nie zważając na nic. Udało się. Wracam do życia, wracam do ludzi. Powrót do pracy dał impuls. Nie mogę doczekać się powrotu do tego całego zgiełku i gwaru. Wiem, że szybko to wszystko da mi w kość, że za córką tęsknić będę, ale potrzebne nam to obu. Inaczej mogłabym stać się straszliwie sfrustrowaną matką i żoną. 

Makaron był wyborny, lemoniada też. Plotki, ploteczki, łzy i miliard emocji. I niby wokoło pełno ludzi, a tak jakbyśmy były tylko my dwie. 

Brakowało mi tego wszystkiego. Wracam. Wracam do żywych...

6 komentarzy:

  1. I super.Aż pozazdrościłam przez chwilę.
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojjj to i ja się może doczekam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego doczekasz? Spotkania ze mną? Masz 15 min możesz wpadać kiedy chcesz :)

      Usuń
  3. Zazdroszczę, tak trochę, przyjaciółki pod ręką i powrotu do pracy. Impulsu mi trzeba. Na razie nieosiągalne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę zazdroszczę bo sama tkwię już w mamostanie 3,5 roku. A trochę współczuję bo pewnie, zwłaszcza na początku, nie będzie łatwo. Ale trzymam kciuki i wierzę, że wyciągniecie z tego co najlepsze!

    OdpowiedzUsuń