poniedziałek, 19 stycznia 2015

Dawno nas nie było...

Oj dawno... a tymczasem Matka zaczęła aktywności fizycznej zażywać. Takie postanowienie noworoczne, bo jak niedawno dotarło do mojej głowy - mamy już 2015! Zaległe życzenia Wam przesyłam, noworoczne znaczy się. Nie ma to jak refleks... Tak to jest jak Matka jest matką i pracuje jeszcze. A jak Ojciec na delegację trzydniową wyjedzie i zostawi Matkę i Córkę same, to przecież Matka ma wtedy tyle pracy, że prezentacje po nocach wysyła.

Ale ja przecież nie o tym miałam. Na siłownię chodzę. Cztery razy już byłam. No to chyba mogę mówić, że "chodzę na siłkę", no nie? Pocę się wtedy jak szara mysz, a po wszystkim urządzam sobie grzanie dupy  w saunie suchej i parowej. A jak, kto Matce zabroni?!

Odnośnie chodzenia - Zocha porusza się tylko przy meblach, albo jak złapie się ją za ręce. Rehabilitantka mówiła, że w lutym zacznie, ale wtedy termin wydawał się mega odległy. Chyba Pani Patrycja jest jednocześnie wróżką. Może by mi tarota jakiegoś postawiła, bo momentami już sama nie wiem co robić.

Jakaś taka niezdecydowana jestem. Na każdej płaszczyźnie...

Jak to jest, że o tej porze piszę posta? Ano tak, że Zoch ma wirusa. Podczas parzenia korpokawy, przed 9, dostałam telefon - gorączka, a w żłobku wirusówka. Uratowała nas Pani Danusia, która mogła Córkę odebrać, a Matka jak tylko ustabilizowała sytuację w pracy, przybyła do swego chorego dziecka.

P.S. Tak - kolejny post będzie o szmaciance Zosi :)


3 komentarze:

  1. Hej Meg, teskniłam. moge sie tylko domyslac ze jest Ci ciezko.. mam nadzieje ze mąż wroci Zosia wyzdrowieje i wyjdziesz na prostą. Siłownię podziwiam, ja nie mam takiej silnej woli. i silowni blisko tez nie mam (ale to tylko wymówka)

    buziaki Aga i Maja

    PS zmieniłam adres bloga

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrówka dla Małej!
    U nas choróbsko za choróbskiej, nawet zaczęłam się martwić, ale lekarka mi mówi, że skoro kończy się na katarze nie jest źle, a poza tym nie mam porównywać z pierwszym dzieckiem (które nie chorowało wcale), bo teraz starsze przynosi wirusy do domu. Jej koleżanki też. Trochę jakby Młody był w przedszkolu ;) I wychorować się musi.
    Oby!

    OdpowiedzUsuń