czwartek, 6 września 2012

Brytyjczyki - czyli Wardek i Leon

Chcę przedstawić Wam kociaki. Nasze dwa słodkie urwisy. 


Dwa koty, dwa charaktery, dwa szczęścia, dwa żywioły.

Zacznę jednak od tego, jak to się wszystko zaczęło - znaczy się moja przygoda z kotami. Ja zawsze uwielbiałam psy. Psy i koniec kropka. Może dlatego, że w domu zawsze był jakiś psiak? W każdym razie poznałam Męża i wtedy powoli zaczęłam zmieniać zdanie. Poznałam Kicię.

Kicia miała 14 lat i była wspaniała! Spała ze mną, dawała się przytulać, ba - sama o to prosiła! Potrafiła wejść na oparcie kanapy i swoją główką pocierać moją głowę, aby zwrócić uwagę na siebie. Niestety pewnego dnia okazało się, że Kiciula ma guza na brzuchu. Prześwietlenie wykazało,że ma przeżuty na płuca i niestety nie dałoby się jej uratować. Operacja usunięcia groziła większą ilością guzów. Z ciężkim sercem musieliśmy ją uśpić. Było morze łez i smutku, tęsknoty.

Tak przyzwyczaiłam się do obecności kociaka i tak tęskniłam, że namówiłam Męża do zakupu jakiegoś maluszka. Zaczęłam przeszukiwać Wujka Gugla i znalazłam koty brytyjskie - kanapowce, o miłym usposobieniu i przyjazne dla dzieci. Pierwszy w nasze progi trafił Wardzisłam, tak zwany Wardek :)


Pierwszą noc spędził pod łóżkiem, tak strasznie się bał. Potem było już lepiej. Na zdjęciu Wardek i Mąż w łóżku. Maluszek był jednak bardzo samotny. Praca w reklamie sprawia, że człowiek ma bardzo mało czasu, w związku z czym kiciak zostawał na długo sam. Postanowiliśmy znaleźć mu przyjaciela. Tak pojawił się Leon.

Tak,tak,tak - to prawdziwe zdjęcie. Tak wyglądał nasz mały Leon, kiciak, który trafił do naszego domu w moje 23 urodziny. Wzięliśmy go z polskiej hodowli Wonder Sky i to właśnie od nich pochodzi to słodkie zdjęcie :) Różnica wieku między nimi wynosi tylko 4 dni, wygląd jednak wskazywałby inny stan... Leon wygląda jak typowy Garfield lub dużą kocicę, która dopiero urodziła maluchy. Wardek natomiast kwalifikuje się do roli wcześniej wspomnianego malucha.


Uwielbiam je. Chociaż czasami chciałabym je wystawić na balkon zostawić na kilka godzin. Uwielbiają spać w naszej sypialni, co grozi obudzeniem się z sierścią w oku. Eh. Ale serca nie mam słuchać jak drapią w drzwi i miałczą do nas, w związku z czym przyjmuję ryzyko wspomnianej sierści w oku :) Są urocze, gdy zamiast pić wodę z miski, wolą wskakiwać do wanny i wyciągać języczki w poszukiwaniu stróżki wody. Wardek musi mieć ochotę na głaskanie i sam wtedy przychodzi. Robi to zazwyczaj tylko wieczorem. Leon natomiast, jak przystało na Garfielda, kocha być głaskany zawsze. Dosłownie zawsze. 

Uwielbiam te urwisy :)

6 komentarzy:

  1. Ale fotogeniczne urwisy:)

    zagubiona

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale słodziaki:) Cudni są. Ja też kiedyś byłam tylko i wyłącznie miłośniczkom psów ,aż do naszego domu trafił Tolek (nawiasem mówiąc łobuz nad łobuzami) i wszystko pozmieniał:)

    OdpowiedzUsuń
  3. My mamy mieszkanie w bloku, więc przy takim trybie pracy pies bardzo by się męczył. Kotki mają kuwetę i uwielbiają spać. Nie wyobrażam sobie domu bez zwierzaka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. są cudowne!!!! do zacałowania!!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. cudne zwierzaki, tego popielatego biorę w ciemno ;D

    OdpowiedzUsuń