wtorek, 19 marca 2013

Dzieci porzucone, dzieci niczyje

Tak wiele z nas pragnie być matkami, a tak trudno jest marzenie to spełnić. Czasami macierzyństwo nas zaskakuje, ciąża pojawia się nieoczekiwanie, nie zawsze są warunki, aby to dziecko wychować. Wiele kobiet podejmuje wyzwanie, słysząc bicie serca, widząc małe rączki na usg, czując ruchy dziecka... Również nieoczekiwanie staje się matką i pragnie tulić maleństwo, za cenę wszystkiego - kariery, podróży,nieprzespanych nocy, ubóstwa...

Podziwiam te kobiety, wszystkie! Nawet te, które są rekinami businessu, mają świetną pracę, mieszkają w centrum Warszawy na 10 piętrze, są zgrabne i mają "wszystko". Bo dla nich to też jest wyzwanie, muszą porzucić większość dotychczasowych zajęć i stać się w głównej mierze matką. Dla nich jest to pewnie równie trudne, jak dla nastolatki, która "wpadła" na studniówce. Te wszystkie kobiety są bohaterkami! Nie? Urodzić i wychować w takich sytuacjach to nie jest bohaterstwo? Dla mnie jest. Można przecież usunąć lub porzucić swoje dziecko gdzieś w bramie, parku, piwnicy... Tak, to zdarza się o wiele częściej niż mówią w mediach.

Basia przesłała mi linka, do artykułu. Wzbudził we mnie ogromne emocje. Łzy napłynęły do oczu, a serce zaczęło krzyczeć. A Ty co być zrobiła widząc takie zawiniątko? Dzieci porzucone, dzieci niczyje...Matki nie zrzekają się praw podpisując dokumenty, dziecko czeka coraz dłużej...

Wiecie co jest najgorsze? Że te maluszki przestają płakać. Po pewnym czasie w ośrodku już wiedzą, że nie ma po co płakać, że nikt nie przyjdzie i nie przytuli... bo opiekunek jest za mało, bo nie mogą się rozdwoić, bo nie ma tam matek... Polecam materiał Adopcja po polsku.


9 komentarzy:

  1. O nie, nie.. więcej nic nie wysyłam! Ty masz zakaz płakania!Na szczęście są i takie jak Ty które kochają dziecko zanim się jeszcze narodzi. Nigdy nie zapomnę jak Ci napisałam że chyba mam "kłopot" - nigdy niczyja reakcja nie dodała mi więcej otuchy. Więc jesteś bohaterką:)

    OdpowiedzUsuń
  2. matko....albo wejdę na wp i przeczytam o postrzelonych kolanach małej Ninki i ryczę a teraz Ty....dzieci będą porzucane...ja sobie to tak tłumaczę, ze mają wtedy szansę na normlany dom....lepiej niech je mama odda niż.....zrobi z nim coś innego...albo dziecko w wieku 6 lat bedzie dzwonic na policję i płakać, że mama leży pijana...aaaaa ....takie trudne tematy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak kochana, ale matka morze porzucić dziecko w szpitalu, podpisać,że się zrzeka i dziecko ma prawo do szybkiej adopcji. A kobiety porzucają maluchy w bramach, na przystankach, w śmietnikach i potem ich los jest o wiele trudniejszy. Regulacje prawne trwają dłużej.

      Usuń
  3. takie porzucenie dziecka np. pod ogrodzeniem czy gdziekolwiek indziej gdzie jest skazane na śmierć powinno być od razu pokierowane jako sprawa do adopcji - bo taka matka nie zrzeka się prawa a naraża dziecko na śmierć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam,ale niestety tak się nie dzieje. Nie wiedzieć czemu!

      Usuń
  4. Ja to w ogóle jestem załamana i zażenowana procedurami adopcji u nas w kraju. Mój kuzyn i jego żona czekali prawie 3 lata na dziecko, 3 lata testów, sprawdzania, a później problemy w sądzie, bo biologiczna matka nie wstawiała się w sądzie, żeby zrzez się praw. I właśnie przez to czekanie coraz więcej dzieci nigdy nie zazna prawdziwego, rodzinnego domu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie o to mi chodzi! Porzucają dzieci, albo zabierają im je i wsadzają do ośrodków, a kwestie prawne są nieuregulowane. A potem ciągasz się po sądach i błagasz, o to,żeby zapewnić dziecku dobry dom. A chyba nie tak to powinno wyglądać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak zgadzam się że procedura adopcji jest zbyt długa. Ja z mężem czekałam trzy lata a po czterech zakończyło się wszystko.Dzisiaj syn ma 18 lat i jest cudowny. Zawsze biologiczni rodzice powinni dać drogę dziecku do nowej rodziny. Dzieci porzucone mają trudniejszą drogę do adopcji niż dzieci których rodzice biologiczni zrzekają się praw rodzicielskich. Polecam adopcje i wiele wytrwałości w dążeniu do niej.

    OdpowiedzUsuń