wtorek, 28 sierpnia 2012

Rzeczywistość.

Powrót do rzeczywistości okazał się mniej przyjemny niż myślałam. Kilka dni u mamy, na Podlasiu, w piżamie... a teraz znowu gonitwa. Maile, telefony, ciągła zmiana strategii. Z jednej strony mniej czasu na myślenie, z drugiej jednak wciąż zastanawiam się co by było gdyby. 

Powiedziałam Mężowi, że do pracy chodzi nie będę. Odpowiedział, że oczywiście, ale w zamian widywać mam się z psychologiem. A ja nie chcę! Bo żeby rozmawiać z psychologiem to trzeba wiedzieć, że szuka się pomocy, chcieć trzeba po prostu. Niestety muszę więc chodzić do pracy. Patrzeć na ludzi, uśmiechać się i wychodzić, gdy płyną łzy. Nie chciałam być w centrum zainteresowania po powrocie, dlatego też wersja oficjalna - zatrucie pokarmowe. No i tak sobie tutaj siedzę, w tej pracy właśnie, po "zatruciu" ze smutna miną.

Jutro wizyta u lekarza. Sprawdzić trzeba czy wszystko jest ok i kiedy będziemy mogli zacząć od nowa starania. Niestety pani doktor nie znam, miała to być wizyta na potwierdzenie ciąży, gdyż szybciej umówić się nie dało (ani państwowo, ani prywatnie - Warszawa!), a teraz potwierdzać już nie ma co. 

Krzyczeć mi się chce. I wyjechać gdzieś daleko,daleko,daleko... Leżeć na trawie, patrzeć w niebo i trzymać za rękę Jego. On mi bardzo pomaga - przytula,rozmawia i jest cierpliwy. Prawdziwy skarb mieć takiego Męża. Tylko ja wciąż wpadam ze skrajności w skrajność. Mam nadzieję, że niedługo mi przejdzie, hormony wrócą do normy i będzie tak jak dawniej. O ile może być jak dawniej.

6 komentarzy:

  1. A ja myślę, że do psychologa niekoniecznie idzie się wiedząc, że szuka się pomocy... czasem idzie się tam bo ktoś inny Cię namawia bo ten ktoś widzi, że potrzebujesz pomocy.. czasem idzie się tam sprawdzić, co ten znawca dusz może wiedzieć, czasem idzie się myśląc, że pójdę - odtrąbię- i dadzą mi spokój.. jakby nie było.. zawsze wychodzi się bogatszemu o coś. Czasem nie trzeba zwierzać się szczegółowo psychologowi.. czasem wystarczy chwilę pomilczeć, cokolwiek powiedzieć.. ale wiem, że warto! Przykre to takie niby zatrucie.. ale rozumiem, że ciężko powiedzieć prawdę.... tak hormony na pewno też robią swoje! Powodzenia, trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam u psychologa,jak stwierdziłam, że potrzebuję. Teraz nie czuję, boję się, że pójdę i zamknę się w sobie. Nie chcę,żeby wszyscy w pracy się litowali, plotkowali, więc wybrałam bezpieczniejszą opcję.

      Usuń
  2. Twoj maz sie o Ciebie po prostu boi.. boi sie jak bylabys sama w tym domu wiec dlatego ten psycholog, ja mysle... bo czulby sie bezpieczniej jakbys do niego chodzila ale tak samo jak czuje sie bezpieczniej, ze chodzisz do pracy, do ludzi, musisz wykonywac te telefony i odzywac sie do ludzi. Ja wyobrazam sobie jakie to musi byc trudne. Ale Magda ja wiem cos napewno. Wiem napewno, ze w takich ciezkich sytuacjach zyciowych NIE MOZNA podejmowac zadnych radykalnych decyzji. Nie powinno sie zmieniac pracy, domu, wyjezdzac na koniec swiata. Mimo, ze sie chce. Mowisz, ze ze skrajnosci w skrajnosc wpadasz... TO jest ok!!! Wszystko co teraz czujesz jest ok!!! Musisz pozwolic sobie na wszystko co czujesz... nie walcz z tym, nie obwiniaj sie, nie spychaj zadnych odczuc, pozwol im byc ! A wszystko powoli bedzie sie uspokajac... Ty powoli bedziesz sie uspokajac...
    Nie bedzie jak dawniej. Ale bedzie tez dobrze. Daj sobie czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli już jest lepiej, ciągle łapią mnie tylko takie momenty, w których jest mi po prostu źle. Dzisiaj idę do lekarza,mam nadzieję, że wszystko jest ok i niebawem będziemy mogli się znowu starać. Będę miała znowu cel, bo obecnie jestem trochę zawieszona w próżni.

      Usuń
  3. "Czas nie leczy ran,tylko przyzwyczaja do bólu".Przekonałam się o tym na własnej skórze.Myślę,że z czasem będzie Ci łatwiej,ale zapomnieć i nie myśleć o tym się nie da:(
    zagubiona

    OdpowiedzUsuń
  4. wyłam prze pond pół roku, potem okazało się że udało mi się zajść w ciążę z Witusiem

    OdpowiedzUsuń